Poprzednicy stracili władzę na skutek „afery podsłuchowej", niewinnej w porównaniu z wyczynami Obajtka. Jakże blado prezentują się sławetne „ośmiorniczki" Sikorskiego przy rozmówkach ówczesnego wójta Pcimia.
Czyżby wciąż działało przekupstwo 500+? Wszak pieniądze straciły wartość, a dzieci rodzi się coraz mniej. Może coś więcej mówią nam przeprowadzone jeszcze po wyborach 2015 r. badania zespołu prof. Macieja Gduli (obecnie posła Lewicy), który na przykładzie niewielkiego miasteczka wykazał, że dla tamtejszych wyborców PiS najsilniejszym magnesem jest poczucie siły i chęć „dołożenia" dotychczasowym elitom.
Nowe światło na mrok polskiej duszy rzucają niedawne badania Collegium Civitas, z których wynika, że co czwarty Polak wierzy w istnienie tajnego rządu światowego, który ponad głowami obywateli dąży do złowrogich celów. Taki człowiek uwierzy też w każdą bzdurę, w płaską Ziemię, wszczepiane do mózgu chipy, w żydowski spisek, w cokolwiek. Wcale nie jest to domena najstarszych i niewykształconych: w przedziale 30–39 lat wierzy w to już co trzeci Polak. Ale w całej zbiorowości wyborców PiS też co trzeci, a wśród wyborców Konfederacji jest takich aż 40 proc.
To jest właśnie ukochany wyborca populistycznej prawicy, to dla niego rządzący psują stosunki, z kim tylko można, i ogłaszają Polskę oblężoną twierdzą. Taki wyznawca nie porzuci idoli, którzy powiadają mu, że jest wielki, silny i mądry, jest opoką prawdziwego chrześcijaństwa, a tylko wrogowie z Berlina i Brukseli usiłują go umniejszyć i zniewolić. Afery władzy są dla takiego wyborcy krecią robotą podstępnych wrogów, a decyzje przemądrego prezesa, wydające się nietrafnymi, wynikają z finezyjnych rozgrywek politycznych niedostępnych umysłowi prostego, lecz rzetelnego Polaka.
Ale to jeszcze mało: wśród wyborców opozycji jest także grupka skłonna dać wiarę podobnym bzdurom. Można ją oszacować na co piątego, co szóstego zwolennika Platformy lub Hołowni; jak oni sobie układają to wszystko w łepetynach, pozostaje najgłębszą tajemnicą.