Andrzej Lubowski: Gniewni populiści usilnie bronią w Polsce Donalda Trumpa

W żarliwej obronie Donalda Trumpa autorstwa Piotra Zaremby niczym bumerang powraca temat „aroganckich liberalnych elit”. Ten sam zabieg z powodzeniem stosuje od lat, głównie z pomocą telewizji Fox, populistyczna prawica w USA.

Publikacja: 11.08.2024 16:50

Andrzej Lubowski: Gniewni populiści usilnie bronią w Polsce Donalda Trumpa

Foto: REUTERS/Jim Urquhart

Aleksander Macedoński wielkim człowiekiem był, ale to jeszcze nie powód, aby łamać krzesła w dzielnicowej świetlicy – mawiał mój przyjaciel. Można się mocno różnić i spierać w ocenach zagrożenia, jakie dla demokracji – tej amerykańskiej i światowej – stanowi Donald Trump, ale to nie usprawiedliwia manipulacji i przeinaczeń. A od takich roi się w pamflecie Piotra Zaremby pt. „Wymyślone widmo faszyzmu” – żarliwej obronie Donalda Trumpa.

To sam J.D. Vance porównał Donalda Trumpa do Hitlera

 „Donald Trump jest nie tyle sprawcą, ile produktem jałowej polaryzacji, której przyczyną była też arogancja liberalnych elit. Dziś te elity zamiast choćby pobieżnej autorefleksji oferują nam powiastki o faszyzmie” – pisze Zaremba. Nie będę się sprzeczać o to, na ile Trump jest sprawcą, a na ile produktem polaryzacji, natomiast nie ulega wątpliwości, że jest jej wyznawcą. Jego mentor Roger Stone wbił mu skutecznie do głowy, że istotą polityki jest dzielenie, a nie jednoczenie ludzi. Trump uczynił polaryzację ważnym orężem swego marszu po władzę, a potem polityki.

W szturmujących Kapitol widział patriotów składających pokojową wizytę w Waszyngtonie. Nie dostrzegł przemocy, nie słyszał wezwań, aby powiesić wiceprezydenta Pence’a. Setki milionów innych, nie tylko liberalna elita, widziały i słyszały co innego. Z odwołania się do faktu, że Trump to przecież owoc demokracji, niewiele wynika. Owocem demokracji, jak wiemy, był także Hitler. 

Czytaj więcej

Donald Trump – fałszywy faszysta czy produkt demokracji?

Pozwolę sobie przypomnieć, że dwa dni po publikacji tekstu, do którego się odnoszę, kandydatem republikanów na wiceprezydenta u boku Trumpa mianowany został J.D. Vance, który w 2016 r. ostrzegał, że Trump to amerykański Hitler. Dokładnie Vance napisał tak: „Waham się między myśleniem, że Trump jest cynicznym dupkiem jak Nixon, który nie byłby taki zły (a może nawet okazałby się przydatny), a tym, że jest amerykańskim Hitlerem”. W dzień po wyborze na kandydata na „VP” przyznał, że zmienił zdanie.

W swej dramatycznej ewolucji poglądów J.D. Vance nie jest odosobniony. Boris Johnson, dziś wystawiający Trumpowi laurki, twierdząc, jak bardzo na jego rządach skorzystałaby Ukraina, jeszcze jako burmistrz Londynu powiedział, że Trump wykazał się „zdumiewającą ignorancją, która czyni go, szczerze mówiąc, niezdolnym do sprawowania urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych”.

Czy Donald Trump jest faszystą

W 2017 r. Robert O. Paxton, jeden z najwybitniejszych badaczy europejskiego faszyzmu XX w., nazwał Trumpa „autorytarną osobowością pozbawioną jakiegokolwiek przywiązania do rządów prawa, tradycji politycznej, a nawet ideologii”. I przyznał, że wiele elementów stylu retoryki i programu politycznego Trumpa ma powinowactwo z faszyzmem. „Czy mamy zatem do czynienia z faszystą?” – spytał sam siebie i odpowiedział przecząco. Ale tenże Paxton, kilka dni po wydarzeniach 6 stycznia 2021 r. powiedział „Newsweekowi”: „Wahałem się nazwać Donalda Trumpa faszystą. Aż do teraz”. „Podżeganie Trumpa do inwazji na Kapitol – napisał Paxton – przekracza czerwoną linię. Etykieta ta wydaje się teraz nie tylko akceptowalna, ale wręcz konieczna”. Filozof z Princeton Jan-Werner Müller woli nazywać trumpizm „skrajnie prawicowym populizmem” – ale przyznaje, że „głupotą byłoby rozpoczęcie refleksji nad faszyzmem dopiero wtedy, gdy jest on w pełni rozwinięty”.

Papież skomentował wypowiedź Trumpa słowami: „Każdy, kimkolwiek jest, kto chce budować tylko mury, a nie mosty, nie jest chrześcijaninem”

Porównań z Hitlerem dokonało wielu prominentnych polityków komentujących retorykę Trumpa. Enrique Peña Nieto, prezydent Meksyku w latach 2012–2018, piekielnie odległy od liberalnych elit, porównał słowa Trumpa skierowane przeciwko meksykańskim i muzułmańskim imigrantom do retoryki Hitlera i Mussoliniego. Papież skomentował wypowiedź Trumpa słowami: „Każdy, kimkolwiek jest, kto chce budować tylko mury, a nie mosty, nie jest chrześcijaninem”. Na podobne do meksykańskiego prezydenta analogie wskazał kilka tygodni temu w wywiadzie dla niemieckiej telewizji publicznej ZDF były prezydent Niemiec Joachim Gauck.

Ralf Dahrendorf, niemiecko-brytyjski socjolog, filozof i politolog, członek brytyjskiej Izby Lordów, były komisarz Unii Europejskiej z ramienia Niemiec, były rektor London School of Economics i oksfordzkiego St. Antony's College przypominał, że dla faszystów celem polityki jest narodowa wielkość, podczas gdy dla demokratów – indywidualne szczęście. Pisał, że wyobrażenie o wielkości narodu może się stać źródłem upojenia, które pochłania i rozpuszcza wszelkie frustracje. Przypominał także, że faszyzm to manichejskie myślenie w kategoriach przyjaciel–wróg i gloryfikowanie przemocy. Nie trzeba lupy, aby odnaleźć to myślenie w retoryce Donalda Trumpa i hasłach „Make America Great Again”.

Szkoda, że Piotr Zaremba pomija odwołania do Erica Hoffera

W moim tekście w „Polityce”, do którego wielokrotnie odnosi się w „Plusie Minusie” Piotr Zaremba, dla zrozumienia natury trumpizmu odwołuję się wielekroć do myśli Erica Hoffera zawartych w książce „The True Believer: Thoughts on the Nature of Mass Movements (polski tytuł „Prawdziwy wyznawca”), opublikowanej w 1951 r. i wznawianej kilkadziesiąt razy.

Zdaniem Hoffera skrajne ruchy masowe opierają się nie tyle na konkretnej ideologii, ile na nienawiści do teraźniejszości i tęsknocie za niejasno określoną utopijną przyszłością. I wojna światowa i jej następstwa stworzyły grunt dla ruchów bolszewików, faszystów i nazistów. Wkroczenie Trumpa na polityczną arenę umożliwiły rozczarowania, jakich doznały miliony Amerykanów w ostatnich 40 latach. W moim tekście tłumaczę obiektywne przyczyny tych rozczarowań. Hoffer przedstawił także – przypominam, ponad 70 lat temu – listę talentów niezbędnych liderowi takiego masowego ruchu; lista jak ulał pasuje do Trumpa. Wysoka inteligencja i szlachetność charakteru są wręcz przeciwskazane. Liczy się fanatyczne przekonanie, że jest się posiadaczem jedynej prawdy; zdolność do żarliwej nienawiści; pogarda dla teraźniejszości; bezgraniczna bezczelność, która wyraża się w lekceważeniu zasad uczciwości; i spora doza szarlatanerii, jako że masowy ruch nie obejdzie się bez świadomego i celowego przeinaczanie faktów. Wśród wiernych wiedza jest przeszkodą, ignorancja ogromnym atutem, wręcz koniecznością. Natomiast najbardziej dostępnym spoiwem masowego ruchu jest – co mocno podkreśla Hoffer – nienawiść.

Szkoda, że red. Zaremba pomija te odwołania. A przecież za tą publikacją nie stoją „aroganckie liberalne elity”. Jednym z głównych promotorów tej książki był Dwight Eisenhower, zaś najwyższym cywilnym odznaczeniem Ameryki udekorował Hoffera inny republikański prezydent Ronald Reagan.

Demoniczne zamiary Donalda Trumpa to nie są wymysły liberalnych elit

Wbrew stawianemu mi zarzutowi nie próbuję zdefiniować faszyzmu. To już dawno uczynili inni. Przypominam natomiast pewne wspólne elementy tych definicji i odnajduję ich ślady u Trumpa.

Po czym oddaję głos Donaldowi Trumpowi: „Jeśli przegramy te wybory, nie pozostanie nic z naszego kraju”; „Nasze miasta duszą się na śmierć”; „Nasze stany umierają. I, szczerze mówiąc, nasz kraj umiera”; dlatego rok 2024 to „bój nasz ostatni”. „Zatrzymam agonię naszego narodu, rabunek naszych miast, plądrowanie naszych miast, gwałcenie naszych obywateli i podbój naszego kraju. Podbijają nasz kraj. Ci ludzie podbijają nasz kraj”. „Kim są ludzie, którzy nam to robią? Kim są ludzie, którzy niszczą nasz kraj?” – pyta; „Demokraci!” – krzyczy podniecony tłum; Znów Trump – składnia nieszczególna, ale sens oczywisty: „Jeśli wygram – co mam nadzieję się stanie, bo inaczej nie będziemy mieć kraju – ale jeśli wygram, mogę wtedy powiedzieć, nie wiem…: »Ten facet, ten demokrata radzi sobie świetnie. Nie podobają mi się sondaże. Prokuratorze generalny, aresztować tego gościa. Wezwij go! Oskarż go! To jego koniec«”. Imigrantów oskarża o „zatruwanie krwi naszego kraju”. I wreszcie: „Jestem waszym wojownikiem. Jestem waszą sprawiedliwością. Jestem waszą zemstą”.

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Dlaczego Elon Musk przeprowadzający wywiad z Donaldem Trumpem to zła wiadomość

Zaremba wytyka mi „wątłe przykłady obrazujące demoniczne zamiary Trumpa”. Otóż te „demoniczne zamiary” to ani moje wymysły, ani insynuacje „liberalnych elit”, ale twierdzenia ludzi z rządu Trumpa, jego własnych szefów Pentagonu, jego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego i innych wysoko postawionych oficjeli – ludzi kiedyś wynoszonych przez Trumpa pod niebiosa, określanych jako najlepsi z najlepszych, bo przecież tylko z takich składały się jego gabinety, a potem zrzucanych z cokołów i zamienianych na kolejnych najlepszych z najlepszych.

I nie są one bynajmniej wątłe. Zdaniem wielu ludzi administracji Trumpa jego druga kadencja, jeśli do niej dojdzie, będzie dużo bardziej niebezpieczna dla instytucji demokracji i pozycji USA w świecie. Ujawnili, że w 2019 r. Trump był o krok od wyprowadzenia wojska na ulice, aby siłą wydalić imigrantów. Jego doradcom udało się to prezydentowi wyperswadować. „Wierzyliśmy, że można zapanować nad niemoralnymi impulsami tego człowieka. Myliliśmy się”. Były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego uważa, że Trump 2.0 „wyrządziłby szkody, których nie da się naprawić, zwłaszcza w Białym Domu otoczonym przez urzędników piątego kalibru”. Dla byłego szefa Pentagonu „największym zmartwieniem będzie wycofanie wojsk z kluczowych miejsc za granicą” i „porzucenie sojuszy”.  Wśród prognoz niepokoi perspektywa wykorzystania przez Biały Dom agencji wywiadu i wojska.

Skąd się wzięli gniewni populiści z prawicy

Niczym bumerang powraca u Piotra Zaremby temat „aroganckich liberalnych elit” jako źródła zła. Ten sam zabieg z powodzeniem stosuje od lat, głównie z pomocą telewizji Fox, amerykańska populistyczna prawica. W jej narracji źródłem wszelkiego zła są elity utożsamiane z Partią Demokratyczną. I to antyintelektualizm jest refrenem i spoiwem gniewnych populistów z prawa.

Pozbaw ich pracy i natychmiast zarejestrują się jako republikanie. Odbierz im ziemię i zaczną protestować przeciwko aborcji. Roztrwoń oszczędności ich życia na awionetki dla prezesów bankrutujących firm, a masz jak w banku, że ich gniew skieruje się przeciwko homoseksualistom

Grupą społeczną, która ucierpiała najbardziej w ostatnich 20 latach, są mężczyźni bez wyższego wykształcenia. To ich pierwszych uderzyło kurczenie się amerykańskiego przemysłu przetwórczego. To ich dotknęła ucieczka dobrze płatnych miejsc pracy. To oni mają powody do rozgoryczenia. I rozgoryczenie popycha większość z nich na prawo. Pozbaw ich pracy i natychmiast zarejestrują się jako republikanie. Odbierz im ziemię i zaczną protestować przeciwko aborcji. Roztrwoń oszczędności ich życia na awionetki dla prezesów bankrutujących firm, a masz jak w banku, że ich gniew skieruje się przeciwko homoseksualistom. Patrzą kłopotom prosto w oczy, zaciskają szczęki, zawijają rękawy i nacierają na wroga. Sojusznik jest na prawo. Wróg na lewo.

Przerażonemu spustoszeniem, jakiego dokonują liberałowie red. Zarembie, polecam słowa amerykańskiego historyka Arthura Schlesingera Jra, doradcy prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Przeszło 40 lat temu w „Wall Street Journal” Schlesinger napisał list w obronie liberalizmu (tytuł brzmiał „Hurrah for the L-Word”). Republikanie – pisał – przekonali sporą część społeczeństwa, że jak to powiedział Ronald Reagan, słowo na „L”, czyli liberalizm, to „największe zagrożenie dla republiki od czasu fluoryzacji wody”. Jednocześnie ci sami obywatele – pisał – na pytanie o najwybitniejszych prezydentów XX w., odpowiadają zwykle: Franklin S. Roosevelt, Harry Truman, John Kennedy. Jak to więc jest? Czy sądzą, że Roosevelt, Truman i Kennedy to byli konserwatyści? A ponieważ niektórzy tak właśnie sądzą, Schlesinger przypomniał, że Roosevelt był liberałem i był z tego dumny. Jego Nowy Ład, powiada Schlesinger, „uratował kapitalizm przed kapitalistami. Humanizując porządek ekonomiczny i dając biednym udział i szanse w systemie amerykańskim, odnowił demokrację”.

Mój adwersarz sam określa się jako „zdrowy ekumenista”. Głównym narzędziem ekumenizmu jest dialog i wspólna modlitwa. Ośmielam się zauważyć, że teksty wypełnione agresją jak pamflet w obronie Trumpa jest zaprzeczeniem „zdrowego ekumenizmu”.

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji

Autor

Andrzej Lubowski

Ekonomista, bankowiec, publicysta i autor książek. Mieszka na stałe w USA

Aleksander Macedoński wielkim człowiekiem był, ale to jeszcze nie powód, aby łamać krzesła w dzielnicowej świetlicy – mawiał mój przyjaciel. Można się mocno różnić i spierać w ocenach zagrożenia, jakie dla demokracji – tej amerykańskiej i światowej – stanowi Donald Trump, ale to nie usprawiedliwia manipulacji i przeinaczeń. A od takich roi się w pamflecie Piotra Zaremby pt. „Wymyślone widmo faszyzmu” – żarliwej obronie Donalda Trumpa.

To sam J.D. Vance porównał Donalda Trumpa do Hitlera

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Prezydencka debata telewizyjna w USA: mission impossible Kamali Harris?
analizy
Jacek Nizinkiewicz: Donald Tusk popełnił drugi błąd i dał PiS groźną broń do ręki
Opinie polityczno - społeczne
Ambasador Izraela: Oskarżenia o ludobójstwo przypominają pomówienia o mord rytualny
Opinie polityczno - społeczne
Lin Chia-lung: Należy włączyć Tajwan w struktury ONZ, aby zapewnić pokój w regionie Indo-Pacyfiku
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: AfD w dawnej NRD i Trump w pasie rdzy. Oto skutki niełatwej transformacji
Materiał Promocyjny
Citi Handlowy kontynuuje świetną ofertę dla tych, którzy preferują oszczędzanie na wysoki procent.