8,61 proc. Tyle w wyborach zdobył Komitet Nowej Lewicy. Tej samej lewicy, która rzekomo ma niesamowite poparcie młodych i wystarczy jej tylko chwila, aby przekuć je w realny sukces. Jak widać, nic z tego nie wyszło – i to przy rekordowej frekwencji wśród najmłodszych wyborców. Projekt „liberalnej lewicy”, różniący się jedynie punktowo, a nie fundamentalnie od liberalnej Platformy Obywatelskiej, nie odniósł sukcesu. Lewica zdobyła jeszcze mniej mandatów niż w 2019 roku, niemniej mimo porażki całej formacji relatywny sukces odniosła jednak Partia Razem. Z sześciorga ich posłów nagle zrobiło się siedmioro, zyskali także dwie senatorki.
Zbudować nową lewicę
W obliczu koalicyjnych negocjacji jest to prawda niepopularna, ale warta rozważenia: Partia Razem, o ile ma jeszcze ambicje być alternatywą dla post-SLD-owskiego tworu, musi stworzyć – albo chociaż o tym pomyśleć – oddzielne koło poselskie i spróbować zbudować nową lewicę.
Czytaj więcej
Trzy formacje opozycyjne oświadczyły, że mają wspólnego kandydata na premiera i że jest nim przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. - Potwierdziliśmy gotowość pełnej współpracy i tworzenia nowej większości w przyszłym parlamencie - powiedział lider PO.
Ktoś powie, że to nierozsądne, bo odbiera to Razem całą sprawczość. Byłby to całkiem trafny argument, jeśli cały klub Lewicy składałby się wyłącznie z przedstawicieli Razem. Problem w tym, że wszyscy lewicowi posłowie i posłanki w tej kadencji nie będą mieli zbyt mocnej karty przetargowej, a co dopiero kilkoro z nich. Gdyby nawet „Razemkom” przypadłby jakiś resort, to raczej o marginalnym znaczeniu. Albo taki, którego nikt inny nie chciał ze względu na wiążące się z nim problemy. Co więcej, Partia Razem w przyszłym rządzie byłaby zmuszona podpisywać się pod antylewicowymi pomysłami, bo kluczowe z punktu widzenia tej partii ministerstwa zapewnie trafią do ludzi o bardzo liberalnych poglądach w stylu Ryszarda Petru. W ten sposób nie tylko zawiedliby swoich wyborców, lecz także straciliby szansę na przyciągnięcie nowych.
Lewica nie troszczy się o klasę ludową
No właśnie, wyborcy. Często w środowiskach intelektualnych bliskich lewej stronie słyszy się, że w tym momencie to liberałowie stanowią wyborczą bazę Lewicy, nie zaś przedstawiciele klasy ludowej. Doprawdy trudno, by było inaczej, skoro ich agenda opiera się głównie na kwestiach obyczajowych, których orędownikiem jest przede wszystkim wielkomiejska klasa średnia.