Ustawa o powołaniu nadzwyczajnej komisji badającej rosyjskie wpływy w Polsce miała w zamierzeniu polityków PiS uderzyć w Platformę Obywatelską i Donalda Tuska. Paradoksalnie jednak może pomóc opozycji zmobilizować zwolenników. Bo po podpisaniu jej przez prezydenta Andrzeja Dudę w poniedziałek nie ma wątpliwości, że to kuriozalne i sprzeczne z wieloma zapisami konstytucji, jak stwierdził rzecznik praw obywatelskich, prawo wejdzie w życie. To zaś daje Tuskowi, który wezwał wyborców na marsz 4 czerwca, jasny i wyraźny przekaz oraz mobilizacyjne paliwo.
Bo przyznajmy, że wcześniejsze uzasadnienie, iż będzie to marsz przeciw drożyźnie i rozkradaniu państwa przez PiS, nie rozpalało zbytnio wyobraźni – wszak drożyzna panuje od półtora roku, PiS rozdaje etaty i dotacje swoim jeszcze dłużej, a ludzie jakoś nie wychodzili na ulice.
Czytaj więcej
Podpisanie przez prezydenta kontrowersyjnej ustawy skonsolidowało opozycję. Rządzący w euforii.
Teraz jednak, wraz z decyzją prezydenta tuż przed marszem upamiętniającym zwycięstwo Solidarności nad komunistami, zaproszenie Tuska zyskuje zupełnie nowe znaczenie. I czas, i waga tematu działają na korzyść lidera Platformy. Tym bardziej że pozostali przedstawiciele opozycji nie będą mogli już narzekać na Tuska, że chce marszem rozegrać swoją grę i że nie chce się zgodzić na polaryzację. Teraz będą musieli w marszu wziąć udział, by wyrazić swój sprzeciw wobec przegłosowanej przez Sejm i podpisanej przez prezydenta komisji.
Decyzja prezydenta wzmacnia polaryzację na osi PiS–PO. Znacznie mniej miejsca zostaje na dywagowanie o tym, że Polacy są zmęczeni dualizmem i domagają się trzeciej drogi. W obliczu tego politycznego polowania, które obóz władzy chce urządzić liderowi PO, niewiele pola zostaje dla jakichś trzecich dróg. Trzecia droga musi iść wspólną drogą z Tuskiem, bo alternatywą jest pójście z PiS.