Spacerując po Tel Awiwie i spotykając ludzi spieszących na protesty przeciwko zmianom w sądownictwie, trudno nie pomyśleć o wydarzeniach sprzed sześciu lat w Warszawie. Nawet pogoda jest podobna. U nas był upalny lipiec, czyli izraelski kwiecień.

No i demografia się zgadza. Wśród protestujących dominują rozgorączkowani młodzi ludzie, którzy paradują po mieście ze szturmówkami. Ale są i różnice. W Tel Awiwie demonstracje odbywają się w nocy, co z pewnością spodobałoby się warszawiakom. I wciąż trwają, mimo że w zasadzie zakończyły się sukcesem. Rząd Netanjahu wycofał się ze zmian i zdecydował na rozmowy z opozycją – w przeciwieństwie do naszego. I – tu kolejne podobieństwo – w obu krajach interweniowali w tej sprawie prezydenci. A demokratycznie wybrani przywódcy opozycji gromko ogłaszali koniec demokracji. Zresztą także Beniamin Netanjahu i Jarosław Kaczyński mają ze sobą wiele wspólnego. Obaj są przywódcami partii prawicowych i obaj mają niewiarygodną wręcz zdolność podnoszenia się po kolejnych upadkach.

Można by tę analogię ciągnąć jeszcze długo, rozwodząc się np. nad poparciem Likudu i PiS-u ze strony społeczności tradycyjnej czy religijnej. I, na drugą (lewą) nóżkę, snuć rozważania nad liberalną opozycją wspieraną przez wielkomiejską klasę średnią. Pytanie tylko, do czego miałoby to doprowadzić. Moim zdaniem do niczego. Ale podejrzewam, że niektórzy z państwa, tak jak ja, przeczytali w ostatnich tygodniach kilka tekstów w podobnym stylu. Szczególnie zapadł mi w pamięć ten z „Newsweeka”. W sumie wynikało z niego, że w Izraelu też przydaliby się polscy obrońcy demokracji.

Jak to mówią: pół prawdy to całe kłamstwo. Dlatego wszelkie tego typu analogie więcej mówią o współczesnych mediach, ich zideologizowaniu i skłonności do uproszczeń niż o otaczającym nas świecie. Etgar Keret, z którym wiele razy miałem przyjemność rozmawiać, kpił kiedyś, że jego ojczyzna to typowe europejskie państwo. „Bo przecież izraelskie drużyny grają w Lidze Mistrzów UEFA!”.

A mówiąc zupełnie serio, wszystkie te podobieństwa są mylące i powierzchowne. Pustynny Izrael z mniejszością arabską i rosyjską, otoczony przez kraje, z którymi całkiem niedawno toczył wojny, targany kolejnymi zamachami i intifadami nie ma wiele wspólnego z Polską. A wszelkie podobieństwa osób i zdarzeń są przypadkowe.