Ciasto ze świecą na tle murów grodzieńskiego więzienia nr.1. Takie zdjęcie opublikowała w niedzielę Oksana Poczobut składając w ten sposób życzenia skazanemu na 8 lat łagrów mężowi. Po drugiej stronie muru znajdują się zakratowane od góry podwórka wewnętrzne. Skazanych wyprowadzają tam na krótkie spacery.
To nie jest zwykłe więzienie, utworzono je za czasów cara Aleksandra I i zwiększono kosztem odebranych jezuitom pomieszczeń klasztoru. Pełniło funkcje przystanku dla konwojowanych przeciwników rosyjskiego imperializmu, których pieszo pędzono na Sybir. Więziono tam uczestników powstań styczniowego i listopadowego. W różnych okresach naszej wspólnej historii więzieniem zarządzali Niemcy, Polacy (w czasie II RP), bolszewicy. W Grodnie krajoznawcy nawet żartują, że nie ma drugiego takiego budynku w mieście, który pełniłby swoją funkcję nieprzerwanie już przez setki lat.
Czytaj więcej
W Mińsku się zastanawiają nad uwolnieniem pięciu więźniów politycznych. Nasi rozmówcy twierdzą je...
Pełni też za rządów Aleksandra Łukaszenki, gdzie przetrzymuje swoich przeciwników. Na Białorusi jest ponad 1500 więźniów politycznych, ale Andrzej Poczobut należy do ścisłej czołówki tych, których nazwiska dyktator pamięta. Przede wszystkim dlatego, że będąc już w więzieniu odmówił wyjazdu do Polski. Odmówił kilkakrotnie napisania listu z prośbą o ułaskawienie do dyktatora i nie skorzystał z takiej możliwości wyjścia na wolność. W międzyczasie trzymano go już w kilku aresztach w różnych zakątkach kraju, wsadzano go do pojedynczej celi, karceru i nawet celi sąsiadującej ze skazanymi na śmierć. Kilkakrotnie chorował i nie otrzymywał należytej pomocy medycznej. Nie wiemy, ile razy był przesłuchiwany, nie wiadomo czy był bity i torturowany. Tego nie napisze w listach do swojej żony, bo obowiązuje cenzura korespondencji. Adwokaci też za wiele nie mówią, boją się powiedzieć cokolwiek, by nie dołączyć do grona więźniów politycznych. Kilkoro adwokatów broniących "politycznych" już usłyszało wieloletnie wyroki.
Możemy jednak z pewnością stwierdzić, że Andrzej Poczobut pozostał niezłomny. Widać to po jego twarzy na zdjęciach rozpowszechnionych przez propagandowe białoruskie media z sali sądowej. Czeka na apelacje, ostatecznie o wyroku znów zadecyduje dyktator. Takich jak Poczobut reżim obradza szczególną nienawiścią. Zwłaszcza, że służby represyjne Łukaszenki uważają, że złamać można każdego. Wszystko jak w Oceanii Orwella.