Chodzi oczywiście o poprawkę PiS, która przesuwa odległość minimalną farm wiatrowych z 500 do 700 metrów. - Będziemy walczyć o rozwój energetyki wiatrowej do samego końca - mówi „Rz” jeden z ważnych polityków opozycji wskazując, że ustawa i tak trafi jeszcze do Senatu, a jego poprawki wrócą do Sejmu. Co ciekawe, również ze strony rządowej słyszymy, że ostateczny kształt ustawy może się jeszcze różnić od tego, który znamy w czwartek po posiedzeniu komisji.
Napięcie dotyczące ustawy wiatrakowej w samym PiS jest ogromne. Poza kwestią regulacji procesu legislacyjnego (która ma zostać rozwiązana tak, by nie budzić wątpliwości w samej partii) oraz oczywiście zmianami w sądownictwie, zmiany w ustawie wiatrakowej to najbardziej kontrowersyjny kamień milowy. I to taki, który musi być przyjęty jeszcze na tym etapie wypłat z KPO. Politycy ze strony rządowej - KPRM i nie tylko - deklarują pełną determinację w sprawie ustawy. - Przejdzie, bo przejść musi - słyszymy z tych okolic. Ale niektórzy nasi rozmówcy w sejmowych kuluarach przewidują, że ustawa w końcu ugrzęźnie. Biorąc jednak pod uwagę stawkę - jest nią nie tylko kształt energetyki wiatrowej, ale też samo KPO - premier Morawiecki będzie robił wszystko, by ustawa przez Sejm przeszła. Zbyt wiele KPRM zainwestował w sprawę KPO, by teraz „odpuścić”.
Czytaj więcej
Podczas prac nad poprawkami do projektu liberalizacji ustawy odległościowej, posłowie Prawa i Sprawiedliwości, Marek Suski oraz Jan Warzecha złożyli poprawkę, aby zmienić minimalną odległość dla farm wiatrowych od najbliższych zabudowań mieszkalnych z 500 metrów do 700 metrów.
Ale spór w samym PiS dobrze pokazuje też podejście do szeroko pojętej modernizacji. Z jednej strony premier Morawiecki i minister Moskwa. Z drugiej - przeciwnicy jakichkolwiek zmian w PiS, oraz oczywiście Solidarna Polska. Obecny projekt ma być wypadkową tych dwóch sił.
Nie ma żadnych wątpliwości, że ten spór jeszcze wielokrotnie na różnych poziomach powróci. Wiele razy w Sejmie i poza nim pada pytanie, po co rząd na własną prośbę wpisał do KPO np. kwestię wiatraków. Dziś jednak jest jasne, że gdyby nie były z nimi powiązane miliardy euro i przez to częściowo wynik wyborów, to o żadnej próbie modernizacji energetyki w wykonaniu PiS nie byłoby w roku wyborczym mowy.