Do najpiękniejszego aktu kibicowskiego bandytyzmu doszło moim zdaniem w serialu „Jan Serce”. Tytułowy bohater i jego przyjaciele natknęli się na spożywającego alkohol piłkarza Polonii Warszawa. I w niedwuznaczny sposób dali mu do zrozumienia, co myślą o jego niesportowym trybie życia. „Widzimy się w niedzielę na meczu. Stoimy zawsze pod zegarem. Szkoda życia, młody człowieku”.
Przypomniałem sobie tę scenę na fali zaskoczenia faktem, że za parę dni zaczynają się mistrzostwa świata. Impreza w Katarze nie jest bowiem odstępstwem od normy, ale potwierdzeniem trendu. Tendencji do odseparowywania się piłki nożnej od codziennego życia. Mundial, który odbędzie się o nietypowej porze roku, a wybranie się na niego oznaczałoby dla większości zaciągnięcie kredytu, jest kolejnym stopniem tych samych schodów. Wcześniejsze z nich to moda na kibicowanie klubom z miast, w których nigdy się nie było, czy śledzenie rozgrywek tylko po to, by sprawdzić, jak zmieni się specyfikacja naszych piłkarzy w grze komputerowej.