Jest stara zasada w telewizjach świata, że przekaz kształtuje się dla odbiorcy. To elementarna reguła marketingu; nie można oderwać się od grupy docelowej, jej zainteresowań, poglądów, potrzeb, oczekiwań, czyli inaczej: „profilu”. I już samo to rozstrzyga, jaki był wyłączny cel zaproszenia lidera Platformy Obywatelskiej na Woronicza. Co więcej, dokładnie z tej samej przyczyny powinien się wystrzegać wszelkich innych wizyt w TVP, nawet gdyby go zaproszono do udziału w talent show „Jak oni śpiewają” (w 1996 roku wystąpił z sukcesem u Wojciecha Manna w „Szansie na sukces”). Co dla ludzi telewizji jest jasne, laik może nie do końca rozumieć. Tym bardziej warto to wyjaśnić.
Przez wszystkie ostatnie lata jednym z głównych celów telewizji Jacka Kurskiego był atak na wizerunek Donalda Tuska. Jego skala przypominała najgorsze praktyki czasów stalinowskich. Pokazywano go wyłącznie w negatywnym świetle. Odsądzano od czci i wiary. Zarzucano sprzedajność, agenturalność, zdradę narodową. Wszystko w jednej intencji – rozprawienia się z głównym przeciwnikiem politycznym rządzącej Polską prawicy. Przy okazji złamano nie tylko wszelkie zasady telewizji informacyjnej, ale i podstawowe obowiązki TVP wynikające z Ustawy o radiofonii i telewizji (upartyjniona KRRiT była oczywiście na to ślepa).
Czytaj więcej
Poseł Jan Grabiec, rzecznik Platformy Obywatelskiej, poinformował, że Donald Tusk otrzymał zaproszenie do programu TVP z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego. Przewodniczący PO odrzucił propozycję.
Symbolem degrengolady i upadku programów informacyjnych TVP jest i pozostanie na zawsze maniakalne i oderwane od kontekstu pokazywanie przy byle okazji wypowiedzianych przez Donalda Tuska słów: „Für Deutschland”. Już sama ta praktyka na zawsze dyskwalifikuje w kategoriach dziennikarskich ekipę TAI z Jarosławem Olechowskim na czele.
Efekt? W głowach odbiorców programów informacyjnych TVP wytworzyły się klisze: Tusk – zdrajca. Tusk – wróg publiczny. A ich przełamanie, po tylu latach hejtu i sączonej nienawiści, o ile w ogóle możliwe, musiałoby zabrać lata. I właśnie taka telewizja, kształtująca taki właśnie obraz zaprasza swoją długoletnią ofiarę do studia, by mogła uczestniczyć w rozmowie z Mateuszem Morawieckim.