Cały świat obiegło w zeszłym tygodniu nagranie z bawiącą się i tańczącą premierką Finlandii. Wzbudziło duże zainteresowanie oraz dyskusje o tym, co wolno politykom i polityczkom. W Polsce, jak prawie zawsze, debata przebiegła dość banalnie wzdłuż podziałów politycznych: prawica była oburzona, a środowiska lewicowe i liberalne zachwycone. Z oczywistych względów bliższa była mi ta druga perspektywa postrzegania ujawnionych taśm, ale publicznie dawałem także do zrozumienia, że sprawa nie jest tak oczywista i może przynieść Sannie Marin kłopoty nawet w tak progresywnym społeczeństwie jak fińskie.