Populiści mają kaca również z uwagi na klęskę w Słowenii. Broni jednak nie zamierzają składać. Najbliższe wybory w Polsce i we Włoszech pokażą, czy stać ich na rewanż. Na dodatek w międzyczasie narosły inne podziały.
Inwazja rosyjska na Ukrainę wyodrębniła dwa ugrupowania: wrogów i apologetów Putina. Tych drugich w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki, lecz w innych krajach jest ich wielu. W każdej debacie telewizyjnej w Niemczech, Hiszpanii czy Włoszech słyszymy argumenty, że z Rosją trzeba paktować, że Rosji nie można prowokować, że Rosja ma szczególne prawa w Europie. Jak zawsze stoją za tym interesy gospodarcze oraz historyczne związki z Moskwą i strach przed nuklearną zagładą. Macron nie jest apologetą Putina, jak sugerują media pisowskie, aczkolwiek z Putinem często rozmawia bez mandatu Europy.
Inwazja przywróciła też podział na atlantycką i kontynentalną Europę. Za czasów Trumpa Ameryka się bowiem wyprowadziła z Europy. Dziś powróciła, lecz w stylu, który u jednych budzi nadzieję, a u drugich strach. Sam fakt, że Biden podkreśla strategiczną rolę Warszawy, a nie Paryża czy Berlina, jest już znaczący. Podobnie jak to, że inaczej niż Bruksela Biden nie mówił w Polsce o niezależności sądów. UE to głównie wspólny rynek, który nie może funkcjonować bez wolnych sądów. Militarnie Unia jest karłem i trudno jej konkurować z USA w polityce obronnej – tak ważnej dla Polski czy Łotwy. Macron nie jest antyamerykański, ale po brexicie nie ma z kim budować wspólnej polityki obronnej Europy.
Czytaj więcej
„Front republikański – pospolite ruszenie, aby nie dopuścić do władzy Marine Le Pen – zadziałał, ale ostatkiem sił. Emmanuel Macron toczył bowiem bój nie tylko z liderką skrajnej prawicy, ale także z tymi, którzy nie poszli głosować. Protestowali w ten sposób przeciwko polityce, jaka jest prowadzona we Francji. I jeśli druga kadencja w wykonaniu Macrona będzie wyglądała jak pierwsza, za 5 lat to Le Pen lub Melenchon będą świętować” – mówi Jędrzej Bielecki, dział zagraniczny „Rzeczpospolitej”.
Rosyjska inwazja pogłębiła też podział polityczny – który powstał w czasach pandemii – między „partiami” prawdy i fałszu. Postprawda nie jest dzieckiem internetu, tylko wynika z braku zaufania do polityków, partii i liberalnych mediów. Jak się nie wierzy temu, co politycy i specjaliści mówią w telewizji, to ucieka się do teorii spiskowych szalejących w sieci. Antyszczepionkowcy kwestionują dziś rosyjskie zbrodnie i sugerują amerykański spisek pod wodzą bilionerów.