Lider PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że po publikacji raportu Antoniego Macierewicza będzie o nim głośno, i w istocie tak się stało, ale chyba nie tak, jak sobie to wyobrażał.
Na stronie internetowej MON poświęconej podkomisji badającej wypadek lotniczy z 2010 r. ponownie został umieszczony raport Macierewicza. Zgodę na publikację wyraził szef MON, do którego zresztą Macierewicz adresował pismo o zgodę na ponowną publikację.
Raport został zdjęty ze strony 12 kwietnia, gdy okazało się, że zawiera zmasakrowane zdjęcia ofiar, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Mariusz Błaszczak kazał go usunąć, a sprawę kompromitujących zdjęć miała zbadać SKW. Na Twitterze MON pojawiło się stwierdzenie, że podkomisja Macierewicza działała „niezależnie”. Jakby resort zapominał, że zapewnił zaplecze logistyczne dla podkomisji, użyczył jej lokalu, samochodu i dał na jej działania 24,5 mln zł. Macierewicz przeprosił za publikację zdjęć ofiar, a MON przeszedł nad tym do porządku dziennego zgodnie z wytycznymi wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego.
Czytaj więcej
W raporcie podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza dotyczącym katastrofy Tu 154-M z 10 kwie...
To on jeszcze przed publikacją raportu w rozmowie z PAP stwierdził, że w Smoleńsku doszło do zamachu. – W sensie faktu, że był zamach, i że to była przyczyna katastrofy i śmierci 96 osób, w tym prezydenta Polski, a dla mnie brata bliźniaka, nie mam żadnych wątpliwości. Do ustalenia na poziomie procesowym jest tylko to, kto za to odpowiada – stwierdził.