Najważniejszy pozytyw dla obywateli to fakt, że na scenie pojawia się gracz, który równoważy obóz władzy i w pewnym momentach sprawdza. Jego przybornik to nie tylko weto i strach przed nim (w sumie dwie różne sprawy), ale też wykorzystywane rzadko lub wcale orędzie i Rada Gabinetowa.
Dlaczego uprawnienia prezydenta z tego punktu widzenia stały się nagle tak istotne? Ponieważ okazało się, że największą słabością systemu III RP jest fakt, iż nawet silna w parlamencie opozycja w gruncie rzeczy jest bezsilna wobec tarana władzy ledwie 50 proc. +1 posłów. Okazało się raz jeszcze, że nawet najlepsze mechanizmy konstytucyjne zaskrzypią bezlitośnie, gdy nie naoliwi się ich kulturą polityczną. Paradoksalnie, polscy parlamentarzyści okazali się znacznie lepsi w kulturze osobistej (sałatka w sali plenarnej Sejmu to wszystko, do czego się posuwają) niż politycznej. W tej dziedzinie jest gorzej, niż myśleliśmy. Wystarczyło ponad 37 proc. wyborczych głosów i nadwyżka kilku posłów w Sejmie, by ciąć bez miłosierdzia stare, zasłużone dla państwa instytucje na równi ze złymi, ograniczać prawo własności itd.