Gowin: Odbudujmy polsko-izraelski dialog

Gdy padło zbyt wiele słów, a górę biorą rozpalone emocje – Polacy i Żydzi powinni wziąć głęboki oddech. I powrócić do dialogu opartego na wzajemnym szacunku, zaufaniu i prawdzie. Nie jesteśmy wrogami, ale partnerami, sojusznikami i przyjaciółmi – pisze wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin.

Aktualizacja: 02.03.2018 05:45 Publikacja: 01.03.2018 14:09

Gowin: Odbudujmy polsko-izraelski dialog

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Tekst jest równolegle publikowany w izraelskim dzienniku „Haaretz”, zarówno w angielsko jak i hebrajskojęzycznej wersji językowej

Od kilku tygodni z medialnych czołówek nie schodzi nowelizacja ustawy o IPN, którą oprotestowały m.in. władze Izraela i środowiska żydowskie. Strona polska odpowiada i wyjaśnia, ale raz po raz spór na nowo się zaognia. Dlatego przez chwilę nie koncentrujmy się na oświadczeniach, komentarzach, sprostowaniach, tweetach i internetowych filmach z minionych dni.

Nasz wzrok przenieśmy na Auschwitz-Birkenau, na samo jądro ciemności. Na obóz założony przez Niemców wiosną 1940 r. dla polskich więźniów politycznych, który od 1942 r. stał się centrum Zagłady europejskich Żydów. Obie tragedie w żadnym razie się nie wykluczają ani nie rywalizują. To sprawcy zdecydowali, że splotły się one w jednym miejscu i czasie.

Budujmy na fundamencie uczciwości

Fabryka śmierci, zbudowana przez nazistowskie Niemcy na ziemiach polskich inkorporowanych jesienią 1939 r. przez Trzecią Rzeszę, pochłonęła życie ponad miliona Żydów z Polski i Europy, około 75 tys. Polaków, ponad 20 tys. Romów i Sinti, kilkunastu tysięcy sowieckich jeńców i przedstawicieli kilkudziesięciu innych narodów. Tym samym Auschwitz-Birkenau stał się największym na świecie cmentarzem. Cmentarzem, chociaż pozbawionym widocznych grobów, w absolutnie dosłownym tego słowa sensie. A człowiek obdarzony nawet znikomą wrażliwością rozumie, że świętym miejscom pochówku przodków, zwłaszcza niewinnym Ofiarom niewyobrażalnego bestialstwa – należą się pamięć, szacunek i cisza. Przez szereg ostatnich lat Polacy i Żydzi zgodnie troszczyli się o pozostałości po dawnym obozie koncentracyjnym i zagłady, do czego przyczyniały się m.in. Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz Międzynarodowa Rada Oświęcimska przy Premierze RP. Ta troska i współpraca powszechnie uznawane są na świecie za wzorzec dla innych.

Z kolei licząca blisko tysiąc lat historia Żydów na ziemiach polskich znalazła odzwierciedlenie w Muzeum POLIN w Warszawie – każdego dnia pełnego zwiedzających z kraju i ze świata; nagradzanego w prestiżowych konkursach. Tamtejsza wystawa główna odsłania blaski naszego współistnienia – począwszy od faktu, że Rzeczpospolita Obojga Narodów była przez kilka stuleci siedzibą największego skupiska Żydów na świecie, korzystających z niezwykłego jak na ówczesną Europę zakresu opieki i tolerancji, a jednocześnie wnoszących istotny wkład do wspólnego skarbca kultury i rozwoju gospodarki. Ale ekspozycja nie ukrywa też antysemityzmu, niechęci i wrogości. Przyciąga i przekonuje, bo jest uczciwa.

Nowym i ważnym miejscem na mapie pamięci stała się Markowa, gdzie od niedawna działa Muzeum Polaków Ratujących Żydów, noszące imię Rodziny Ulmów. Pod koniec zeszłego roku w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie otwarto znakomitą wystawę poświęconą Archiwum Ringelbluma. Już przed laty, dzięki inicjatywie środowisk żydowskich z USA, na terenie dawnego obozu zagłady w Bełżcu wybudowano poruszające upamiętnienie, a następne powstaje w Sobiborze – w ramach międzynarodowego przedsięwzięcia pilotowanego przez Polskę, Izrael, Holandię i Słowację.

Muzea i upamiętnienia to jednak nie wszystko. Od upadku komunizmu rozwija się w moim kraju fascynacja żydowską kulturą, tradycją i historią, przede wszystkim ze strony młodych Polaków, którzy w rodzinnych miejscowościach odkrywają ślady dawnego świata zniszczonego przez Zagładę. Jako mieszkaniec Krakowa od samego początku obserwowałem fenomen odradzania się dzielnicy Kazimierz, a patrząc na tłumy uczestniczące tam w corocznym festiwalu promującym żydowską kulturę – miałem poczucie, że jestem świadkiem cudu. Z radością i nadzieją przyjmujemy fakt, że powoli odradzają się żydowskie wspólnoty i organizacje. Nadal niewielkie, ale prężne, w coraz większym stopniu złożone z młodszych pokoleń.

Mamy być z czego dumni

Tak, w Polsce zdarzają się antysemickie wybryki, jak niestety również w innych państwach Starego Kontynentu. To zawsze powinno niepokoić i skłaniać całą Europę do zdecydowanych działań. Przejawy antysemityzmu spotykają się z potępieniem ze strony polskich władz, ale bez wątpienia walkę musimy zaostrzyć – jednocześnie wzmacniając działania edukacyjne. Kto jednak spojrzy na twarde statystyki i fakty, przekona się, że antysemityzm w naszym kraju na szczęście nie przybrał ani skali, ani form tak drastycznych jak w innych krajach naszego kontynentu.

Z politycznego punktu widzenia państwo Izrael należy do naszych bardzo ważnych sojuszników. Od 1989 r. optyka ta nie zmienia się bez względu na koalicyjne roszady w obu krajach. Ale bez wątpienia w pierwszych dwóch latach rządów sprawowanych w Polsce przez Zjednoczoną Prawicę – nasza współpraca polityczna, militarna i gospodarcza mocno się zacieśniła. Polska niezmiennie stoi na stanowisku, że bezpieczne państwo żydowskie to gwarancja światowego pokoju. Ta prawda powinna rozbrzmiewać szczególnie w tym roku, gdy obchodzimy 70. rocznicę powstania państwa Izrael.

Długo mógłbym jeszcze wymieniać wszystko, z czego Żydzi i Polacy mogą być dumni: intensywny i braterski, prowadzony w duchu Jana Pawła II dialog chrześcijańsko - żydowski, w którym sam brałem udział; Marsze Żywych i wymiana młodzieży; współpraca naukowa… Ale nie o to chodzi, żeby lawiną słów zagłuszyć burzę, która wisi nad naszymi głowami. Chcę zapytać: co się stało, że nagle tylu ludzi zapomina i lekceważy wszystko, co tak bardzo zbliżyło nas w ostatnich latach? Dlaczego mielibyśmy to roztrwonić i zmarnować? Co zyskamy, jeżeli obrócimy się do siebie plecami?

Współczujemy żydowskiemu cierpieniu, szanujemy żydowską pamięć i wrażliwość. Nie chcemy w żaden sposób ograniczać odkrywania prawdy o przeszłości. Niefortunny był moment głosowania nad nowelizacją ustawy o IPN, tuż przed Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu, co kilkakrotnie podkreślali przedstawiciele naszego rządu. Trzeba jednak szczerze dodać, że byliśmy zaskoczeni reakcją władz izraelskich. Mieliśmy podstawy, by sądzić, że zmiany wprowadzone w projekcie rozwiały wątpliwości naszych partnerów. Zawiodła komunikacja, ale w tym momencie nie ma sensu szukać odpowiedzialnych i przerzucać się winą. Istotniejsza jest odbudowa uczciwego dialogu.
Mimo błędów mamy jednak prawo być zrozumiani. Nigdy nie zgodzimy się na oszczerstwa o „polskich obozach śmierci” czy „polskim Holokauście”. Tak jak Izrael robi wszystko, aby nie dopuścić do negowania i pomniejszania Zagłady – tak Polska nigdy nie pozwoli na fałszowanie historii, które wyłącza nas ze wspólnoty Ofiar, a stawia w roli organizatorów i sprawców niemieckiego ludobójstwa.

Nie jesteśmy skazani na konflikt

Od razu uprzedzam krytykę: w żadnym razie nie chodzi o tuszowanie konkretnych zbrodni popełnionych przez moich rodaków. Trzeba być albo szaleńcem, albo cynicznym kłamcą, by twierdzić, że do tych haniebnych czynów nigdy nie doszło. Między historykami toczy się spór o skalę – zarówno pomocy Polaków dla Żydów, jak i szmalcownictwa czy mordów dokonanych na Żydach przez Polaków. Pozostawmy to rzetelnym badaczom, którzy bez ideologicznego zacietrzewienia szukać będą prawdy.

Patrząc dziś na nasze narody, polski i żydowski – widać, że w ostatnich tygodniach po obu stronach w coraz większym stopniu górę brały emocje i lęki. To nawet zrozumiałe, bo w grę wchodzą tu kwestie najważniejsze: moralne zobowiązanie wobec Ofiar, nieopisany ból związany ze stratą, walka o prawdę, narodowa pamięć i tożsamość, państwowa suwerenność i międzynarodowy wizerunek.

Ale właśnie dlatego trzeba rozmawiać. Usiąść, posłuchać i wyłożyć to, co dla obu stron najcenniejsze i najświętsze. W rzetelnym dialogu znajdziemy płaszczyznę autentycznego porozumienia, która nie będzie miała jednak nic wspólnego ani z politycznym targiem, ani ze zgniłym kompromisem. Śmierci i cierpienia nie godzi się wykorzystywać w jakichkolwiek politycznych grach, ale to wcale nie znaczy, że – jak twierdzą niektórzy – jesteśmy skazani na konflikt.

Jest takie ironiczne powiedzenie: własne łzy są gorzkie, a cudze tylko mokre. Chcę zapewnić, że nigdy nie pozwolimy lekceważyć żydowskich łez. I prosimy o to samo. Mimo wszelkich różnic my, Polacy i Żydzi, możemy wspólnie płakać nad grobami naszych Ofiar. A potem usiąść i szczerze porozmawiać jak partnerzy, sojusznicy i przyjaciele.

Tekst jest równolegle publikowany w izraelskim dzienniku „Haaretz”, zarówno w angielsko jak i hebrajskojęzycznej wersji językowej

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Opinie polityczno - społeczne
Roman Kuźniar: Lekcje Chrobrego w sprawie Unii, Rosji i PiS
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Dlaczego Polakom potrzeba dobrej woli
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Orbán udziela azylu Romanowskiemu: potężny cios w PiS i jedność Unii Europejskiej
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Polska mistrzem Polski: przegrywa ze sobą i nie umie opowiedzieć o pomocy niesionej Ukrainie
Materiał Promocyjny
W domu i poza domem szybki internet i telewizja z Play
Opinie polityczno - społeczne
Marek Budzisz: Europejskie wojska w Ukrainie – jak to zrobić, by nie zaszkodzić Polsce?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku