Nauka kosztuje. Przewidziane w budżecie na rok 2021 wydatki na państwowe szkolnictwo wyższe zamykają się w kwocie 19 mld zł. Oczywiście większość tej kwoty trafi do największych uniwersytetów, których budżety wynoszą po kilka miliardów złotych. Jednak i na konta tych mniejszych, lokalnych uczelni przelewane są środki, które przysłowiowego Kowalskiego mogą przyprawić o zawrót głowy.
Do dotacji budżetowej, na którą składają się (w uproszczeniu) pieniądze na dydaktykę i naukę, dochodzą jeszcze (zazwyczaj niewielkie) wypracowane przez uczelnię dochody własne. Zgodnie z lex Gowin rektor ma obowiązek przygotować i przedstawić do zatwierdzenia Senatowi plan rzeczowo-finansowy, a następnie przypilnować jego wykonania. Rektor składa corocznie Senatowi sprawozdanie z realizacji budżetu. W tej chwili uczelnie mają obowiązek przesyłać do ministerstwa swoje budżety. Na dobrą sprawę w wydawaniu publicznych środków państwowe szkolnictwo wyższe cieszy się autonomią, której inne instytucje finansowane z publicznych środków mogą jedynie pozazdrościć.
Okazja, by dorobić
Jak widać, za całość spraw finansowych na uczelni odpowiada rektor. Zgodnie z prawem uczelnia publiczna jest jednostką sektora finansów publicznych, a rektor jako kierownik jednostki odpowiada za ewentualne naruszenie dyscypliny finansów publicznych.
Wielu dorobkiewiczów w akademickich togach szybko przekonało się, że frukta związane z funkcją są stosunkowo niewielkie, za to obowiązki złożone, wymagające ciągłego uzupełniania wiedzy.
Wydawałoby się, że ludzie wkładający rektorskie gronostaje czy dziekańskie birety winni obejmować swoje stanowiska w poczuciu odpowiedzialności za powierzoną im uczelnię, w tym też jej majątek. Coraz częściej jednak można spotkać postawę zgoła inną. Bycie rektorem czy dziekanem staje się dla niektórych przede wszystkim świetną okazją, by dorobić się w sposób nie zawsze uczciwy czy etyczny, a przy tym całkowicie bezkarny. Smutne to, tym bardziej, że czynią to ludzie, którzy powinni swoją osobą dawać innym (przede wszystkim studentom!) przykład dbałości o publiczny, czyli nasz wspólny, grosz. Uczelnia nie wywiązuje się więc z jednego ze swych najważniejszych obowiązków – kształtowania postaw obywatelskich – i to w okolicznościach, kiedy społeczna odpowiedzialność nauki jest wysuwana z pełnym przekonaniem na plan pierwszy. Kiedy staje się priorytetem flagowym polskiego szkolnictwa wyższego.