Kiedy ujawniono zapisy negocjacji prezesa PiS z austriackim biznesmenem dotyczące planowanej budowy biurowców w centrum Warszawy, przez media przelała się fala zaskoczenia. Dziwiono się, że przewodniczący największej polskiej partii prawicowej, do którego przylgnął wizerunek nieco niedzisiejszego, ideowego inteligenta, prezentuje się nagle jako twardy negocjator. Ponieważ nie tak wiele ludzi mediów orientuje się w tematyce finansowania partii politycznych czy zawiłościach prawa spółek, można było odnieść wrażenie, że samo pytanie o legalność tego rodzaju negocjacji schodzi na dalszy plan wobec odkrycia nieznanej, wyrachowanej twarzy prezesa. Innymi słowy, dla części zwolenników i przeciwników obecnej władzy tematem było już to, że najbardziej wpływowy polski polityk prawicy okazał się kalkulującym graczem, a nie wyłącznie ideowcem.