Najpierw więc PJN rozprawiła się z kłótliwością. Po serii spektakularnych przejść polityków do nowej partii zafundowano nam niewiele krótszą serię spektakularnych odejść, na czele z wyprowadzką (wraz kodami do strony internetowej) Adama Bielana, a potem samej szefowej PJN Joanny Kluzik-Rostkowskiej (i jej widowiskowym transferem do Platformy).
Teraz z kolei PJN na dobre rozprawia się z miałkością debaty publicznej. Jak rozumiem, właśnie w tym celu zamierza wprowadzić do Sejmu (ze swojej listy w Białymstoku) Jarosława Kaczyńskiego, który jest znany szerzej chyba tylko z tego, że ma takie same imię i nazwisko jak prezes PiS. Oraz Pawła Rabczewskiego (jedynka na płocko-ciechanowskiej liście PJN), ostatnio znanego głównie z tego, że jest "tatą Dody".
Cóż, nic tylko pogratulować liderom PJN. Jeśli to ma być sukces na miarę ich marzeń, to przynajmniej wreszcie znamy rozmiary tych marzeń.