Po pierwszym zdaniu to wykapowałem, napisanym z małej litery - rzec by można - prosto, po chłopsku. Mała litera to na pewno ja. A co tam Pan Wicepremier Piechociński będzie się certolił, o formy grzecznościowe, czy interpunkcyjne zabiegał. Ważne, że w ogóle do mnie napisał. Wcześniej decydenci nie pisali. Ani Gomułka, ani Gierek, ani namiestnik bolszewii, potocznie zwany "generałem". Nikt, nigdy wcześniej do mnie nie napisał. Ani słowa. To niby o co ja się czepiam? Komu to potrzebne? Było, nie było, od wielu lat nad wyraz dzielnie kopię się z koniem. Czy ktoś to dostrzegł, docenił ? Zatem odpuścić chciałem, ale tego samego dnia, po południu, otrzymałem zaproszenie do teatru - w staroświeckim rozumieniu tego słowa - do kultury. Tym razem jakaś teatralna dama z „info@teatr warsawy" zaprasza mnie na spektakl pt. „ Burdelszopka 2013." Burdel jak burdel.
Każdy mniej więcej wie o co chodzi. Z tą różnicą, że jedni wiedzą więcej, inni mniej. Natomiast gorzej z fuzją. Szopki z burdelem. Nawet gdyby szło o kpinki z rekonstrukcji rządu, czy z naszych tzw. polityków. Albowiem słowo „szopka" wywołuje ( przynajmniej w moim umyśle ) pewne asocjacje; ciepłe, pachnące dzieciństwem, ciszą kościoła, wiarą. Bo to przecież jakże piękna, szczególnie w Polsce od pokoleń pielęgnowana tradycja Bożonarodzeniowa – jakże piękny zwiastun miłości i pokoju. Także dla około jednego miliarda dwustu milionów wierzących w cud narodzin Syna Bożego. I tu nagle, ktoś chce mi te moje ostatnie ciepłe wspomnienia odebrać, spostponować, tworząc pojęciowy przekręt z antagonistycznych słów.
Jakiś ktoś wkracza w moje dzieciństwo arogancko, bezprawnie . W przekonaniu, że kaganek z kopcącym knotem który trzyma w dłoniach emanuje światłem artyzmu. Gdzie zatem ( i czy w ogóle ?) istnieje jeszcze jakaś granica, choćby cienka linia, której nie wolno przekroczyć? Szacunek dla tradycji, wartości utrwalonych w historii, dla słowa? Gdzie skryć ma się sacrum, by nie dopadł je profan? I jakie ustawić zasieki w obronie kultury systematycznie przemielanej w przaśny, chamski twór. Powie ktoś: to bez znaczenia. Ja sądzę inaczej: jeśli w otoczeniu wicepremiera nie ma nikogo, kto nauczyłby go , jak poprawnie pisze się list, jeśli bawić nas będzie „burdelszopka", to rozkwitające na naszych oczach „burdelpaństwo" wessie nas wszystkich. I za parę lat życzyć będziemy sobie wzajemnie:
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO BURDELROKU !