Emmanuel Macron jest takim samym populistą jak Marine Le Pen, Donald Trump i Viktor Orbán. Tak przynajmniej powinni przedstawiać go ci, którzy szafują tym określeniem. Wybiera sobie postulaty z programów lewicowych i prawicowych niczym przy szwedzkim stole, a bez konkretnego programu zmobilizował wokół siebie przedziwny masowy ruch. Co zaś najważniejsze, podobnie jak Trump pozuje na polityka spoza establishmentu i potrafi sprzedać ten wizerunek wyborcom zawiedzionym starymi elitami.
Mimo to populista Macron przedstawiany jest często jako polityk poważny, przewidywalny i wiarygodny, w przeciwieństwie do Le Pen – skrajnie prawicowej dziwaczki. A przecież Macron jest jej antytezą, w tym sensie, że jeśli Le Pen jest skrajna w jedną stronę, to on jest radykalny w drugą, w zasadzie pod każdym względem. I tak jak Le Pen niewiele ma wspólnego z prawicą (cytuje choćby Marksa i Lenina na wiecach wyborczych), tak lewicowość Macrona wynika raczej z myślenia życzeniowego ludzi pogubionych w dzisiejszych politycznych podziałach.