Rozlazłość procedur, nikogo niesatysfakcjonujące kompromisy, usankcjonowane prawem kunktatorstwo. A jeszcze do tego ten mozolny trójpodział władzy; nie lepszy byłby jeden przywódca i jego nieodwołalne, ale szybkie i skuteczne rozstrzygnięcia?
Demokracja nie proponuje żadnej fascynującej opowieści, nie rozwija przed nami pociągającej wizji przyszłości. Mają ją tylko systemy oparte na ideologii. Miał ją komunizm, ale odszedł w niesławie, choć może jeszcze powróci w innym opakowaniu. Spektakularną opowieść mają też nacjonaliści, co widać w coraz bardziej tłumnych marszach ONR. Mają religie, bo grzeszny człowiek chętnie oddaje swoją chwiejną wolność w zamian za bezpieczeństwo sumienia.