Ta wątpliwa przyjemność regularnie spotyka samorządowców. Sam schemat powtarza się od lat i – trzeba podkreślić – nie został wymyślony przez polityków obecnie rządzącej formacji. Jednak teraz wynoszony jest na zupełnie nowy poziom w efekcie otwartego konfliktu pomiędzy władzami lokalnymi i centralnymi, trwającego już od 2015 r. Polaryzacja stanowisk doprowadziła do tego, że nie są już nawet podejmowane próby dialogu. Widać to było doskonale przy okazji strajku nauczycieli i negocjacji, które go zakończyły. Zaproponowane wtedy przez rząd podwyżki nie były konsultowane ze środowiskiem samorządowym. A przecież to na władzach lokalnych w dużej mierze spoczywa obowiązek finansowania oświaty.