12 września mija 30. rocznica powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego. Kiedy premier Mazowiecki kompletował ekipę, pan wybierał się na wykłady do Anglii. Zastanawiał się pan, gdzie byłby teraz, gdyby wtedy nie został w kraju? Gdzie byłaby Polska?
Miałem prowadzić wykłady na jednej z brytyjskich politechnik. Byłbym pewnie pojechał, gdyby nie spotkanie z Waldemarem Kuczyńskim, prawą ręka i przyjacielem Mazowieckiego. Kuczyński wspomniał, że premier szuka swojego Ludwiga Erharda i tak na mnie popatrzył... Powiedziałem mu: to ty zostań ministrem, a ja ci będę doradzał. Uznałem, że funkcja doradcy uzasadnia rezygnację z wyjazdu, ale potoczyło się inaczej... Jeśli pyta mnie pan, czy jednostka ma znaczenie w chwili przełomu, to powiem, że ma znaczenie. W tych krajach socjalistycznych, gdzie za reformy odpowiadali ludzie nieprzygotowani albo nieumiejący podjąć ryzyka, zmarnowano czas. A pierwszy rok był fundamentalnie ważny: konieczne było nadanie kierunku zmianom, ważna była masowa liberalizacja gospodarki.