Aktualizacja: 12.09.2019 09:27 Publikacja: 11.09.2019 21:00
Pierwszy niekomunistyczny premier Tadeusz Mazowiecki i Leszek Balcerowicz, wicepremier ds. gospodarczych oraz minister finansów, w 1989 r. na posiedzeniu rządu w tzw. Sali Świetlikowej w budynku ówczesnego Urzędu Rady Ministrów
Foto: Reporter, Włodzimierz Pniewski
12 września mija 30. rocznica powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego. Kiedy premier Mazowiecki kompletował ekipę, pan wybierał się na wykłady do Anglii. Zastanawiał się pan, gdzie byłby teraz, gdyby wtedy nie został w kraju? Gdzie byłaby Polska?
Miałem prowadzić wykłady na jednej z brytyjskich politechnik. Byłbym pewnie pojechał, gdyby nie spotkanie z Waldemarem Kuczyńskim, prawą ręka i przyjacielem Mazowieckiego. Kuczyński wspomniał, że premier szuka swojego Ludwiga Erharda i tak na mnie popatrzył... Powiedziałem mu: to ty zostań ministrem, a ja ci będę doradzał. Uznałem, że funkcja doradcy uzasadnia rezygnację z wyjazdu, ale potoczyło się inaczej... Jeśli pyta mnie pan, czy jednostka ma znaczenie w chwili przełomu, to powiem, że ma znaczenie. W tych krajach socjalistycznych, gdzie za reformy odpowiadali ludzie nieprzygotowani albo nieumiejący podjąć ryzyka, zmarnowano czas. A pierwszy rok był fundamentalnie ważny: konieczne było nadanie kierunku zmianom, ważna była masowa liberalizacja gospodarki.
Niezależnie od tego, czy po wyborach CDU wejdzie w koalicję z SPD czy z Zielonymi, Niemcy są w zupełnie innym położeniu niż w 2009 r., kiedy za jeden z największych problemów uważana była relacja długu do PKB, sięgająca wtedy około 80 proc. W tegorocznych wyborach obok kwestii migrantów najważniejsza jest gospodarka.
W produkcji sprzętu AGD od lat byliśmy numerem jeden w Europie, podobnie jak w transporcie międzynarodowym czy wytwarzaniu mebli. Ale teraz we wszystkich trzech sektorach tracimy pozycję. Bo stajemy się za drodzy.
Podobno postęp polega na tym, że światem przestają rządzić prawa dżungli zastąpione prawami zdrowego rozsądku. Czasem to się jednak cofa.
Europa, złapana przez Donalda Trumpa na spalonym, połyka właśnie własny język w obawie przed utratą konkurencyjności wobec USA. I odkręca Europejski Zielony Ład. „Drill, babby, drill”, piekła nie ma.
Mamy jeszcze czas, by Europa nam nie „odjechała” z inwestycjami w niskoemisyjne hutnictwo, bo nasze opóźnienie nie jest jeszcze duże.
Dla wnioskodawców ubiegających się o opinie zabezpieczające kluczowe jest, aby cel powołania do życia, a następnie funkcjonowania fundacji rodzinnej był zgodny z tym, który przyświecał środowisku firm rodzinnych – zapewnieniu ciągłości i trwałości funkcjonowania majątku firmowego i rodzinnego.
Złoty w czwartkowe popołudnie zyskiwał na wartości. Pomogła mu globalna słabość dolara.
Podobno postęp polega na tym, że światem przestają rządzić prawa dżungli zastąpione prawami zdrowego rozsądku. Czasem to się jednak cofa.
Nasza waluta traciła w środę na wartości. Chociaż ruch był wyraźny, to na razie nie zmienia to głównego trendu.
Złoty w środowy poranek notował niewielkie zmiany. Wciąż jednak można mówić o jego sile.
O myśliwych w Polsce to tylko dobrze albo wcale. Kto krytykuje, ten ignorant i hejter.
Zmiany w wymiarze sprawiedliwości powinny być głębsze. Trzeba zniwelować aktualny podział na dwa obozy i uniemożliwić powtórkę zawirowań.
Może warto zastanowić się, czy działanie zorganizowanej grupy urzędników w celu skompromitowania państwa nie powinno zostać spenalizowane.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas