Spodziewałem się oskarżeń o rozpijanie narodu, ale projekt nie ujrzał światła dziennego. Posłowie wszystkich opcji, kursując pociągami na posiedzenia Sejmu, chętnie wypiliby kufel piwa. Posłowie PO obawiali się, że zgłoszenie ustawy przez ich klub da pretekst Klubowi PiS do ataku. I vice versa. Żyjemy więc dalej w hipokryzji.

Obowiązujące prawo funduje nam anachroniczny podział na pociągi relacji międzynarodowych, w których można kupić i spożywać alkohol, oraz pociągi, w których tego robić nie można. Prowadzi to do absurdu. Udając się w podróż z Warszawy do Poznania, możemy wybrać pociąg o 11.25 (do Berlina) i wypić wino do obiadu w wagonie restauracyjnym. Jeżeli jednak wsiądziemy do pociągu tej samej spółki, ale dwie godziny później (stacja docelowa Poznań), nie podadzą nam alkoholu. To unikat w skali europejskiej. W poprzednich latach zakaz obchodzono w pociągach przez zakup piwa spod lady. Dwa lata temu minister zdrowia nakazał rygorystycznie przestrzegać ustawy. Nie ma jednak żadnego problemu z wniesieniem do pociągu i konsumpcją w przedziale własnego alkoholu czy też z zakupem piwa od „roznosicieli” na stacji. Prowadzi to do obniżenia wpływów budżetu państwa z podatków i opłat koncesyjnych, w przeciwieństwie do sytuacji, gdyby sprzedaż taka została zalegalizowana.

Nie chodzi przecież o żadne upijanie się i sprzedaż wódki na butelki. Jeśli ktoś chce się wprawić w stan nieważkości, nie musi w tym celu fundować sobie kolejowej podróży. Mówiąc jednak serio, proces zakupu nowego taboru dla obsługi gastronomicznej, wprowadzenie nowego menu i wystroju wagonów restauracyjnych aż prosi się o wsparcie w tym jednym, alkoholowym szczególe. Sprzedaż i konsumpcja alkoholu dopuszczone byłyby bowiem tylko w wagonach barowych. W zależności od zawartości alkoholu mocniejsze trunki byłyby podawane wyłącznie do posiłku. Czy więc grozi nam, że pociągi dowozić będą półprzytomnych pasażerów? Nie.

Nie ma także dowodów na to, że nowa regulacja spowodowałaby wzrost przestępczości w pociągach. Do chuligańskich wybryków dochodzi najczęściej w pociągach podmiejskich, gdzie sprzedaż alkoholu nie jest prowadzona. Sprawcy, już wchodząc do pociągu, byli nietrzeźwi. To temat dla służb porządkowych. Porządni pasażerowie, czyli większość, nie mogą być traktowani jako potencjalni przestępcy.

Adrian Furgalski, ekonomista TOR