Po miesiącu uziemienia w domach, pracując zdalnie, z dziećmi wariującymi z nudów w czterech ścianach, walczącymi o dostęp do laptopa i zmagającymi się z kulawą e-edukacją, wszyscy mamy dość. Z zapartym tchem czekamy na kolejne konferencje prasowe premiera i ministra zdrowia. Nawet nie w nadziei, że obwieszczą oni całkowity koniec lockdownu, bo do tego daleko. Chcemy choćby pójść do fryzjera albo zrobić normalne zakupy bez stania o 22.30 w kolejce przed supermarketem. Z jeszcze większą nadzieją na dobre wieści czekają ci z nas, którym nałożone przez rząd restrykcje całkowicie uniemożliwiły zarobkowanie: właściciele i pracownicy restauracji, zakładów usługowych, galerii handlowych, kin, teatrów.