Mimo że Ireneusz Fąfara prezesem BGK jest od dwóch lat, to i tak kojarzy się przede wszystkim z ZUS, w którym pracował lat osiem. – Dobrze mi się z nim pracowało. Robił to, co do niego należało – ocenia była prezes ZUS Aleksandra Wiktorow. – Stworzył zespół ludzi, co nie każdy potrafi, który w części „zabrał” do BGK.
W 1998 r. Fąfara został członkiem zarządu ds. ekonomiczno-finansowych w ZUS. Nadzorował wpływy składek do: Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, funduszy emerytalnych, NFZ, Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Zarządzał również finansami wyżej wymienionych instytucji oraz Funduszem Rezerwy Demograficznej. W 2003 r. doszedł mu nowy obowiązek – kontrola pionu informatyki.
– Praktyk i pragmatyk. Nie dorabia ideologii do rzeczy, które robi. Jest świetny w administrowaniu. To właśnie świetnie robił w ZUS – mówi prezes banku, w którym ZUS za kadencji Fąfary brał kredyt. – Jak trzeba było zająć się informatyką, to też poproszono o to Fąfarę.
Z opinią o administrowaniu zgadza się Aleksandra Wiktorow, która mówi, że Ireneusz Fąfara zawsze świetnie realizował swoje zadania. Jej zdaniem jego wadą jest zbytnia spolegliwość. – Był za mało asertywny, czasami trzeba się o coś pokłócić – uważa była prezes ZUS.
Jego nominacja na prezesa BGK była zaskoczeniem, bo nikt nie mówił o nim jako o bankowcu. A Fąfara przez prawie siedem lat pracował w radomskim Banku Energetyki. Zaczął w 1992 r. jako analityk finansowy, w latach 1993 – 1995 był dyrektorem domu maklerskiego, a od września 1995 r. wiceprezesem banku. Natomiast gdy pracował w ZUS, zajmował się negocjowaniem z bankami warunków, na jakich pożyczały one Zakładowi pieniądze.