Paweł Rożyński: Politycy straszą banki. Powinni drżeć wszyscy

Ataki na zyski banków i wezwania do ich kolejnego obciążenia przestały być przed wyborami prezydenckimi tylko domeną lewicy. Niestety, po wyborach zacznie się poszukiwane pieniędzy u wszystkich i przez wszystkich.

Publikacja: 25.03.2025 04:20

Paweł Rożyński: Politycy straszą banki. Powinni drżeć wszyscy

Foto: Adobe Stock

Nikogo już nie dziwi, że Magdalena Biejat, startująca w wyborach prezydenckich wicemarszałkini Senatu, narzeka, że „banki bogacą się kosztem zwykłych ludzi” i nawołuje do wprowadzenia limitów marż. Wiadomo, Lewica, oni już tak muszą, jak nie Biejat, to Adam Zandberg.

Czytaj więcej

Banki już płacą ogromne daniny. „Nowy podatek to zły pomysł”

Gorzej, gdy to marszałek Sejmu i lider Polski 2050 Szymon Hołownia grozi obciążeniem banków kolejnymi wakacjami kredytowymi, a jego zastępczyni w partii i jednocześnie minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, mówi, że dobrym rozwiązaniem byłoby nałożenie na banki podatku od zysków nadzwyczajnych. Idąc tym tokiem rozumowania, należałoby obciążyć także branżę zbrojeniową, która właśnie ma swoje żniwa.

Dlaczego politycy chcą obciążyć banki?

Oczywiście, wybór „chciwych banków” do roli chłopca do bicia nie jest zaskoczeniem. To najłatwiejszy łup. Od wieków zresztą bankierzy mieli przechlapane, ryzykowali wygnaniem, utratą wszystkiego, a nawet życiem, gdy jakiś władca za bardzo się u nich zadłużył. Teraz banki w Polsce kuszą szczególnie, bo mają wysokie zyski mimo dokładania im kolejnych ciężarów. Że są to zyski czasowe, wynikające z wysokich stóp procentowych, na co wpływu nie mają, nikt już nie patrzy. Obciążanie banków wydaje się politykom ruchem idealnym, jak i inne podatki sektorowe, bo jeśli w odpowiedzi banki przerzucają koszt na klientów, całe odium spada na nie, a nie na polityków, czyli prawdziwych winowajców.

Politycy nie przejmują się przy tym takim drobiazgiem, że sektor bankowy jest głównym źródłem finansowania gospodarki, która stara się z mozołem przejść przez te trudne czasy. A i same banki dopiero wychodzą z kosztownych spraw frankowych i już wiszą nad nimi kolejne zagrożenia, jak złotowe kredyty oparte na WIBOR.

Czy pomysły polityków to tylko przedwyborczy populizm? Być może. Ale mogą zwiastować coś więcej. Tu nie mam dobrych wiadomości ani dla banków, ani dla nikogo innego.

Polskę czeka po wyborach poszukiwanie pieniędzy? Które podatki wzrosną?

Obciążone rozbuchanymi wydatkami socjalnymi państwo potrzebuje teraz ogromnych pieniędzy, a jak mawiał francuski myśliciel Alexis de Tocqueville, „nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy”. Czy rząd Tuska jest „łagodny”, nie wiem, ale na pewno Polska notuje gigantyczny i nie do utrzymania wzrost deficytu i długu, który miał być łagodzony odbiciem gospodarczym i większymi wpływami z podatków. Jednak jak wskazują ostatnie słabe dane, może tak nie być. Wisi nad nami jeszcze groźba wojny celnej, a niewykluczone, że i światowej recesji. Do tego dochodzi rzecz fundamentalna i egzystencjalna: potrzeba radykalnego zwiększania wydatków zbrojeniowych.

Podatki więc wzrosną, czy to się komuś podoba, czy nie. Najpierw pewnie te sektorowe czy cukrowy, a potem hamulce już puszczą całkowicie. Tylko podatku cyfrowego, który uderzyłby amerykańskich gigantów technologicznych, raczej rząd się wprowadzić nie odważy. Biznes i obywatele dostaną na otarcie łez deregulację, a może tylko, jak się obawiam, kolejną jej próbę.

Nikogo już nie dziwi, że Magdalena Biejat, startująca w wyborach prezydenckich wicemarszałkini Senatu, narzeka, że „banki bogacą się kosztem zwykłych ludzi” i nawołuje do wprowadzenia limitów marż. Wiadomo, Lewica, oni już tak muszą, jak nie Biejat, to Adam Zandberg.

Gorzej, gdy to marszałek Sejmu i lider Polski 2050 Szymon Hołownia grozi obciążeniem banków kolejnymi wakacjami kredytowymi, a jego zastępczyni w partii i jednocześnie minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, mówi, że dobrym rozwiązaniem byłoby nałożenie na banki podatku od zysków nadzwyczajnych. Idąc tym tokiem rozumowania, należałoby obciążyć także branżę zbrojeniową, która właśnie ma swoje żniwa.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Halesiak: Czy z chaosu Donalda Trumpa wyłoni się nowy porządek?
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Prezydent poukłada nam rynek mieszkaniowy
Opinie Ekonomiczne
Prof. Mikołaj Tomaszyk: Czy przyszłość transportu miejskiego jest ekologiczna?
Opinie Ekonomiczne
Nowa unia energetyczna: czystsza, tańsza i lepiej połączona
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: MONozakupy, czyli dajmy sobie szansę
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście