Witold M. Orłowski: Entliczek, pentliczek

Cały świat zastanawia się, czy prezydent USA naprawdę chce wywołać globalną wojnę handlową.

Publikacja: 06.02.2025 05:00

Donald Trump

Donald Trump

Foto: REUTERS/Leah Millis

„Entliczek, pentliczek, co zrobi [prezydent Donald Trump], tego nie wie nikt…”. Podobnie, tyle że o ówczesnym trenerze polskiej kadry narodowej Antonim Piechniczku, śpiewał ponad 40 lat temu Bohdan Łazuka. Bo i sytuacja jest nieco podobna. Ważna osoba, na którą zwrócone są oczy całego świata, coś tam szykuje, ale nie wiadomo co.

To znaczy teoretycznie wiadomo, bo przecież Donald Trump nie ukrywał swoich planów, jeszcze zanim został prezydentem. „Najpiękniejsze słowo w słowniku to: cło” – powtarzał wielokrotnie ku zachwytowi swoich wyborców, a zwłaszcza amerykańskich robotników, którzy stracili swoje świetnie opłacane miejsca pracy i uważają, że winni temu są wredni Meksykanie, Chińczycy, Kanadyjczycy, Niemcy i w ogóle oszukująca Amerykę cała reszta świata.

Jak nieraz pisałem, ich nadzieje na odzyskanie tych miejsc pracy są ułudą, bo nawet jeśli Trumpowi uda się doprowadzić do budowy nowych fabryk w USA, obsługiwać je będą nie ludzie, ale roboty i komputery. Ale najpiękniejsze słowo w słowniku się rzekło.

Pytanie, co teraz Donald Trump z tym zrobi. Wyjścia są trzy.

Pierwsze, w sumie najlepsze dla całego świata (z USA włącznie), to potraktowanie przez prezydenta groźby podwyżki ceł jako blefu, potężnego środka nacisku w negocjacjach z partnerami. Zagranie godne morderczej partii pokera na Dzikim Zachodzie, co nie powinno nikogo dziwić… Make America Great Again, niech globalny szeryf używa całej swojej potęgi w celu wymuszenia korzystnych dla siebie rozwiązań.

Jeśli Meksyk za własne pieniądze uszczelni granice (Kanada też, chyba że chce zostać 51. stanem), jeśli Europa zgodzi się kupować znacznie więcej amerykańskiego gazu i broni (oczywiście za wyższą cenę), jeśli Chiny stworzą lepsze warunki do ekspansji amerykańskich gigantów (i dodatkowo sprzedadzą Muskowi TikTok), wtedy ceł nie trzeba będzie wprowadzać. No cóż, negocjacje z Kanadą i Meksykiem już trwają, więc takie wyjście wydaje się dziś dość prawdopodobne.

Drugie wyjście, fatalne dla światowej gospodarki, to rozpętanie wojen handlowych, zwłaszcza z Chinami i Europą. Obaj partnerzy odczuliby to silniej niż USA, bo są bardziej nastawieni na eksport. Ale i w amerykańskich sklepach wzrosłyby ceny większości towarów, a z czasem Amerykanie odczuliby też efekty ceł odwetowych, światowego spowolnienia rozwoju albo recesji.

Czy to możliwe? Przecież 23 laureatów Nagrody Nobla ostrzegło cztery miesiące temu Donalda Trumpa, że pełnoskalowa globalna wojna handlowa to przepis na gospodarczą katastrofę. Może i ostrzegli, ale Donald Trump nie jest ekonomistą, tylko agresywnym biznesmenem. W jego świecie (odwrotnie niż w świecie ekonomii) nic nie zyskuje się na współpracy. Zyskuje się wtedy, jak się uda przechytrzyć partnera albo zmusić go do kosztownych ustępstw. Bo im większe straty partnerów, tym większe zyski zwycięzcy. Z psychologicznego punktu widzenia takie wyjście z sytuacji też wygląda prawdopodobnie.

No i trzecie wyjście. Donald Trump być może w ogóle nie wie jeszcze, co dalej z tym zrobić. Obietnice pognębienia partnerów gospodarczych złożył po to, by wygrać wybory i realizuje je, by utrzymać popularność. Teraz może odpuścić z cłami, jeśli uzna, że ma do pokazania wyborcom swoje negocjacyjne zwycięstwa. Albo może w przypływie wściekłości podnieść cła do zabójczo wysokiego poziomu, nie licząc się z konsekwencjami.

Entliczek, pentliczek…

CV

Witold M. Orłowski

główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, wykładowca Politechniki Warszawskiej

„Entliczek, pentliczek, co zrobi [prezydent Donald Trump], tego nie wie nikt…”. Podobnie, tyle że o ówczesnym trenerze polskiej kadry narodowej Antonim Piechniczku, śpiewał ponad 40 lat temu Bohdan Łazuka. Bo i sytuacja jest nieco podobna. Ważna osoba, na którą zwrócone są oczy całego świata, coś tam szykuje, ale nie wiadomo co.

To znaczy teoretycznie wiadomo, bo przecież Donald Trump nie ukrywał swoich planów, jeszcze zanim został prezydentem. „Najpiękniejsze słowo w słowniku to: cło” – powtarzał wielokrotnie ku zachwytowi swoich wyborców, a zwłaszcza amerykańskich robotników, którzy stracili swoje świetnie opłacane miejsca pracy i uważają, że winni temu są wredni Meksykanie, Chińczycy, Kanadyjczycy, Niemcy i w ogóle oszukująca Amerykę cała reszta świata.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Marek Rozkrut: Mimo gorszych nastrojów wzrost PKB będzie stopniowo przyspieszał
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Komu oddać sztuczną inteligencję?
Opinie Ekonomiczne
Marcin Piątkowski: Jak pobudzić inwestycje prywatne
Opinie Ekonomiczne
Guntram Wolff: Strefa euro musi wzmocnić wsparcie militarne dla Bałtów
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Krótszy tydzień pracy, czyli koniec kultury zapieprzu