Miesiąc temu minęło dokładnie 11 lat od momentu, gdy ówczesny brytyjski premier David Cameron wywołał burzę słowami na temat polskich imigrantów. Wpuszczenie ich do Wielkiej Brytanii nazwał „wielkim błędem”, a następnie zasugerował, by ograniczyć ich prawo do zasiłków na dziecko. Byliśmy oburzeni: prezes Kaczyński wysłał protestacyjny list, premier Tusk dzwonił do Londynu z pretensjami. Ale przecież dla wszystkich było jasne, że słowa Camerona padły głównie na wewnętrzny użytek brytyjskiej polityki.
Czasem nie zauważamy, jak bardzo zmieniła się w ciągu ostatnich kilkunastu lat Polska. Jeszcze niedawno byliśmy krajem, z którego po otwarciu granic wyemigrowało ponad milion ludzi, a większość młodzieży twierdziła, że chciałaby wyjechać na stałe za granicę. Zresztą nic dziwnego, skoro w momencie naszego wstąpienia do Unii bezrobocie przekraczało 20 proc., a przeciętna brytyjska pensja była siedmiokrotnie wyższa od polskiej. Dziś nadal jest wyższa, ale już niewiele ponaddwukrotnie (a po uwzględnieniu w rachunku kosztów życia już tylko o 20 proc.). Wielka fala polskiej emigracji skończyła się.
Skończyła się jedna fala, zaczęła się inna. Już ostatni spis powszechny z 2021 roku pokazywał, że w Polsce mieszka około 1,8 miliona imigrantów. I znowu, nic dziwnego. Płace od roku 2004 realnie niemal się podwoiły, złoty wzmocnił się, bezrobocie niemal zniknęło. Dla wielu ludzi na całym świecie Polska stała się atrakcyjnym celem emigracji, choć oczywiście nadal jeszcze przegrywającym z Niemcami czy Francją. No, a potem przyszła wojna i dodatkowe miliony ukraińskich uchodźców.
No i znowu nie powinno nikogo dziwić, że padły u nas słowa przypominające te, których użył kiedyś Cameron. Rafał Trzaskowski też mówił o zasiłkach na dzieci, i też proponował, by wypłacać je tylko rodzinom, które płacą w Polsce podatki. Wystarczy posłuchać rozmów toczonych w polskich sklepach czy autobusach, żeby się przekonać, że polityk kandydujący na prezydenta musi składać takie właśnie propozycje.
Ale odłóżmy na bok politykę, a zastanówmy się nad ekonomią. Bo okazuje się, że w propozycji powiązania wypłat zasiłków z legalną pracą w Polsce jest wiele sensu. Nie chodzi jednak o oszczędności w budżecie (choć łącznie w ramach 800+ wypłaciliśmy w zeszłym roku dzieciom z Ukrainy niemal 3 miliardy). Chodzi raczej o to, by imigranci zaczęli normalne życie, z normalną pracą, a nie utknęli w szarej strefie, gdzie proponuje im się na rękę nieco więcej (bo bez składek i podatków), a za to w poczuciu tymczasowości pobytu w Polsce. Ci, którzy chcą u nas zamieszkać, powinni być do tego zachęcani, bo są potrzebni polskiej gospodarce. I to potrzebni nie jako rezerwuar bardzo taniej siły roboczej, o której wciąż marzy część pracodawców, ale jako normalni pracownicy, odpowiednio wynagradzani i objęci normalnym ubezpieczeniem społecznym, a w tym również świadczeniami na dzieci.