W ostatnim tygodniu prawdziwą furorę zrobił umieszczony w serwisie YouTube spot reklamowy NBP dotyczący ogłoszonego przez prezesa końca inflacji. W spocie raźny staruszek wchodzi do osiedlowego sklepu i kupuje mąkę, masło i cukier. Jakaż radość ogarnia naszego sympatycznego pana, gdy widzi, że sprzedawczyni nie tylko wydaje mu resztę z banknotu dwudziestozłotowego, ale w dodatku wydaje więcej niż kiedyś! Uszczęśliwiony staruszek zawiadamia nas, że ceny już nie rosną, ale wręcz spadają. Aby jednak nie zwątpił w tę radosną niespodziankę i nie uznał, że to za piękne, by było prawdziwe, włącza się tu lektor i zapewnia go, że tak, ma rację! Oczy go nie mylą, ceny w Polsce rzeczywiście już nie rosną, ale nawet spadają, i to mimo „negatywnych wpływów z zagranicy” (która chyba uparła się, by staruszkowi dołożyć, a winą za to kłamliwie obciążyć rząd i NBP). A żeby już rozwiać wszelkie wątpliwości, jak deus ex machina pojawia się przed oczami szczęśliwego starszego pana prezes NBP i uroczyście ogłasza, że „skończyliśmy z inflacją”. Hurra!