Przedstawiciele rządu na czele z wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim z pompą otworzyli w piątek tunel w Świnoujściu, przekonując, „że można”, w przeciwieństwie do „imposybilizmu” ery Donalda Tuska. Mniejsza o to, że pieniędzy z budżetu było tam co kot napłakał, a inwestycję sfinansowały UE i samorządy. Problem w tym, że może to być jedna z ostatnich bezproblemowych inwestycji drogowych, przy których mogli się ogrzać politycy.
Bo też hydra inflacji nie oszczędziła firm budujących drogi. I tak już zwiększona w ubiegłym roku z 5 do 10 proc. waloryzacja kontraktów przez państwo dalece nie wystarczy, skoro tylko w ubiegłym roku wzrost kosztów cementu czy transportu sięgał 40 proc. Wzrosły też znacznie ceny energii, płace i koszt obsługi kredytów. Efekt jest taki, że wkrótce na minusie będą wszystkie inwestycje drogowe.
Czytaj więcej
Wkrótce pod kreską będą wszystkie kontrakty na budowę dróg. Grożą upadłości i zatrzymanie inwestycji, wszystko z powodu inflacji.
W najgorszej sytuacji są mniejsze firmy niedysponujące dużym zapleczem finansowym. Potężny problem mają też podwykonawcy, bo to ich kosztem wielkie przedsiębiorstwa w takich sytuacjach zwykle ratują skórę. Sytuację pogarsza spadek inwestycji mieszkaniowych i kolejowych, bo kto tylko może, rzuca się na drogi, gdzie są pieniądze i trwają przetargi. To dramatycznie zaostrza konkurencję i wymusza oferowanie niskich cen, co wbrew pozorom nie jest dobrą informacją. Coraz liczniejsze hazardowe oferty poniżej kosztów w nadziei, że te spadną w przyszłości, przy dalszym wzroście cen doprowadzą do zwiększenia fali upadłości. Sytuacja jest tak zła, że organizacje firm drogowych wysłały do rządu dramatyczny apel o pomoc finansową.
Z podobnym problemem, przed którym staje rząd PiS, borykała się PO. Wygrała wybory w 2011 r. z hasłem „Polska w budowie”, jednak już w kolejnych nie mogła kontynuować tego tematu, bo po Euro 2012 doszło do protestów i masowych bankructw wykonawców (tylko w 2013 r. upadło 300 firm), kiedy ceny materiałów mocno skoczyły. Sam los padających firm zwykle rządzących mało obchodzi, ale już wściekłość milionów kierowców, potencjalnych wyborców, którzy usłyszą, że oddanie drogi do użytku odwlecze się o lata – bardzo.