Przez kilka ostatnich lat rząd zachęcał do wymiany starych pieców na nowe i zapowiadał, że używanie kopciuchów będzie karane. Z państwowej i samorządowej kasy poszły setki milionów złotych na wymianę źródeł ciepła. Czy modernizacja domowych instalacji z węglowych na gazowe okazała się pułapką? Gaz, nie dość że jest drogi jak nigdy, to jeszcze najbliższej zimy może się okazać, że będzie go dramatycznie brakować. Ale ogłoszenie odwrotu i nagłej liberalizacji podejścia do wymiany źródeł ciepła w polskich domach w niczym tej sytuacji nie poprawi – ekogroszku i jemu podobnych też będzie znacznie mniej, bo w dużej mierze produkowano je w oparciu o węgiel rosyjski, a ich cena także rośnie jak na drożdżach.
Kilkadziesiąt kilometrów poza dużymi miastami modernizacja i tak była w sporej mierze fikcją. Kopciuchami grzeją się nie wielkomiejscy menedżerowie, tylko pracownicy małych lokalnych firm, żyjący za niewiele ponad 2 tys. zł na rękę. Dla nich wydatek rzędu kilku czy kilkunastu tysięcy na wkład własny w wymianę pieca jest czystą fantazją. A zakup tony węgla na ostatnią zimę kosztował ich jakieś 3 tys. zł, więcej niż miesięczny zarobek. I to przede wszystkim dla tej grupy trzeba będzie opracować nowy model finansowania modernizacji cieplnej, niewymagający ponoszenia bezpośrednich wydatków inwestycyjnych.
Można sobie tu wyobrazić choćby jakąś państwową formę kontraktów EPC czy ESCO: efektywnej energetycznie modernizacji jako inwestycji zewnętrznego inwestora (państwa) w gospodarstwie domowym, bez ponoszenia kosztów przez właściciela gospodarstwa, spłacanej za to z oszczędności na rachunkach za ciepło. Domownicy zyskują nowoczesne źródło ciepła, ich sąsiedzi (i my wszyscy) czystsze powietrze, energetyka potrzebuje mniej surowców, państwo zwraca sobie inwestycję z rachunków danego gospodarstwa domowego.
Być może nie jest to idealny pomysł na rozwiązanie problemu kopciuchów, ale dotychczasowe formy wsparcia procesu modernizacji źródeł ciepła lada chwila wyczerpią swoje możliwości. Trzeba jak najszybciej zacząć szukać wyjścia z nadciągającego impasu.