Podpisanie na początku maja między saudyjskim koncernem Saudi Aramco a PKN Orlen długoterminowego kontraktu na dostawy ropy, jak też zawarty w lipcu podobny kontrakt Lotosu z Iranem dotyczący ewentualnych dostaw ropy w kolejnych latach zostały potraktowane przez rynek i część opinii publicznej, jako „game changer", punkt zwrotny w dywersyfikacji zaopatrzenia Polski – a zwłaszcza obu kontrolowanych przez państwo koncernów w ropę.
Ważność tego wydarzenia nie bierze się jednak z pojawienia się nowych możliwości zaopatrzenia, lecz wykorzystania tych, które de facto od dawna istniały, lecz żaden z decydentów – ani państwowych, ani menedżerów firm paliwowych – nie zdecydował się na ich efektywne wykorzystanie.