Reakcja rządu w sferze gospodarczej na pierwszą falę pandemii oceniana jest na ogół pozytywnie i uwzględnia realia mierzenia się z nieznanym. Celem nadrzędnym było zachowanie integralności rynku pracy. Dla rekompensaty skutków zamknięcia gospodarki uruchomiono tzw. tarczę finansową, która pozwoliła przetrwać licznym podmiotom gospodarczym, których obroty spadły o 25 proc. lub więcej. Pomoc okraszona była propagandą „hojności dobrej władzy", ale była faktem, co mimo chaosu zostało docenione na rynku. Były też głosy, że zamknięcie gospodarki jest nadmierne i nieracjonalne, ale nikt nie rozważał poważniej systemowych aspektów ograniczeń i dotacji.
W sytuacji II fali pandemicznej tak wyrozumiałym być już nie można. Wobec nieogłaszania stanu klęski żywiołowej jest prawnie uzasadnione, że rząd powinien przyjąć pełną odpowiedzialność finansową za skutki administracyjnego zakazu lub ograniczenia działania firm.
Pamiętać przy tym należy o rygorach finansów publicznych, które w interesie publicznym muszą być brane pod uwagę. Dlatego nowa polityka wsparcia winna być skierowana wyłącznie do tych podmiotów, które ponoszą niezawinione przez siebie straty.
W tym kontekście wydawanie miliardów z budżetu dla grup i przedsięwzięć, które poszkodowane przez Covid nie są, tym bardziej uprawnia inne żądania, wynikające z realnych szkód spowodowanych administracyjnymi ograniczeniami działania. Skoro bowiem stać nas np. na 13. i 14. emeryturę oraz na 2 mld dla TVP, to znaczy, że stać nas również na odszkodowania dla podmiotów, których byt jest zagrożony ponoszonymi stratami.
Bardziej propaganda niż realia
Ta perspektywa wyznacza ocenę obecnej tzw. tarczy branżowej 6.0. Chroni ona miejsca pracy branż o określonych kodach PKD w sposób bardziej propagandowy niż realny.