Paweł Rożyński: Wielkie pieniądze, a nie „Matrix”

Skończyła się era hakerów w pojedynkę walczących z systemem. Naprzeciw nas stoją anonimowe i bezwzględne grupy przestępcze.

Aktualizacja: 11.03.2021 22:13 Publikacja: 11.03.2021 21:00

Paweł Rożyński: Wielkie pieniądze, a nie „Matrix”

Foto: Adobe Stock

Kevin Mytnick, najbardziej znany haker świata (używający pseudonimu Condor), zaczynał od zhakowania kasownika komunikacji miejskiej, dzięki czemu jeździł za darmo. Za włamania do korporacji czy instytucji państwowych wielokrotnie siedział w więzieniu i na kuracji odwykowej jak narkoman. Nigdy nie udowodniono mu korzyści osobistych (może poza transportem), dzięki czemu stał się bohaterem popkultury jako człowiek walczący z opresyjnym państwem i korporacjami. Podobnie jak Adrian Lamo, przez media określany jako „bezdomny haker", który spenetrował agencje rządowe oraz Microsoft. Dla adrenaliny i przyjemności robili to też Kevin Poulsen („Dark Dante"), który włamał się do systemu losującego w konkursie i wygrał porsche, i Brytyjczyk Garyn McKinnon („Solo"), który w latach 2000–2001 buszował po sieci NASA, szukając informacji o „obcych".

Ludzie ci imponowali odwagą, bo w wielu krajach, np. w USA, grożą za to kary więzienia idące w setki lat, ale i tak po wpadce najczęściej przechodzili na drugą stronę, zostając wziętymi ekspertami (np. Mytnick) czy dziennikarzami technologicznymi jak Poulsen. Jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku haker jawił się kimś w gruncie rzeczy pozytywnym – oczywiście nie dla policji i poszkodowanych instytucji – romantycznym, idealistycznym bohaterem. Nic dziwnego, że powstała cała masa filmów o hakerach ratujących ludzkość z „Matriksem" na czele.

Mamy jednak rok 2021. To już inny świat. Internet stał się miejscem brutalnej walki o informacje i pieniądze. Miejsce działających w pojedynkę lub w małych grupkach hakerów zajęły wielkie organizacje zajmujące się zarobkiem na wielką skalę i realizujące zlecenia rządowe. Pozyskują na przykład know-how związane ze szczepionkami na koronawirusa. Owi cyberprzestępcy (słowo „haker" odchodzi już do lamusa) mają do dyspozycji najnowsze technologie i nieograniczone finanse.

Miejsce dominujących w tym fachu Amerykanów zajęli Rosjanie, Chińczycy i Koreańczycy z północy. Nie mają skrupułów. Zajmują się szantażem, blokując komputery firm czy nawet zwykłych obywateli, inkasując okupy w utrudniających namierzenie bitcoinach.

Jednym z atrakcyjniejszych celów do ataków stała się Polska, która w ciągu 30 lat awansowała na mapie zamożności, lecz wciąż jest słabo cyberzabezpieczona. Do tego doszła pandemia ze zdalną pracą, która ułatwiła włamania do firm. Efekt? W statystykach polskiej policji przestępstw tego typu było w ubiegłym roku niemal 55 tys., o ponad połowę więcej niż cztery lata wcześniej. I to przy spadającej wykrywalności. A to tylko wierzchołek góry lodowej.

Pandemia minie, ale cyberprzestępcy z nami zostaną. Zmienią się tylko metody. W dobie przyspieszonej cyfryzacji i technologii 5G zagrożenie jeszcze bardziej wzrośnie, bo uzależnieni od sieci będą nie tylko ludzie,

ale też wszystkie urządzenia – od przemysłowego robota przez samochód po domową kosiarkę czy odkurzacz. Lepiej nie myśleć, co się stanie, gdy jakieś mroczne siły nagle przejmą nad nimi kontrolę.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Król jest nagi. Przynajmniej ten zbrojeniowy
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Dlaczego znika hejt na elektryki
Opinie Ekonomiczne
Agata Rozszczypała: O ile więcej od kobiet zarabiają mężczyźni
Opinie Ekonomiczne
Iwona Trusewicz: Rodeo po rosyjsku, czyli jak ujeździć Amerykę
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Nie tylko meble. Polska gospodarka wpada w pułapkę