Witold M. Orłowski: Felieton Post-it zamiast termometru

NIK przedstawił raport o stanie finansów państwa, ostrzegając przed ogromnym deficytem. Ministerstwo Finansów odpowiedziało, że ono deficyt liczy inaczej, lepiej, po swojemu, i żadnego powodu do zmartwienia nie widzi.

Aktualizacja: 14.07.2021 21:03 Publikacja: 14.07.2021 21:00

Witold M. Orłowski: Felieton Post-it zamiast termometru

Foto: Adobe Stock

O co właściwie chodzi z tym liczeniem? NIK, powołując się na dane GUS, ocenia, że deficyt wyniósł w zeszłym roku ponad 160 mld zł, a dług publiczny wzrósł aż o 290 mld zł. Ale dalej stwierdza, że dzięki księgowym sztuczkom nasz rząd stara się ukryć ten wzrost i raportuje „własne" wyliczenie deficytu (pięciokrotnie niższe) i długu (ponad 200 mld zł niższe). Głównie chodzi o 160 mld zł wydatków związanych z pandemią, których rząd nie wydał sam, ale kazał wydać dwóm podległym sobie państwowym instytucjom, nie obciążając swoich rachunków powstałym w ten sposób gigantycznym deficytem.

Ministerstwo odpowiada, że NIK najwyraźniej nie wie, o czym mówi. Razem z GUS stosuje jakąś podejrzaną „unijną metodę" liczenia długu, która nie ma żadnych podstaw prawnych. A nasz rząd ma znacznie lepszą metodę „polską", opartą na obowiązujących zapisach ustawowych. Trybunał Konstytucyjny już wkrótce ogłosi, że prawo polskie ma pierwszeństwo przed unijnym i problem się rozwiąże: Unia nie będzie nam narzucać swoich tendencyjnych metod mierzenia długu. I nikt nie będzie mógł bezkarnie kłamać, że nasz deficyt i dług silnie wzrósł. Bo rząd go zmierzy po swojemu i powie, że wcale nie.

Przeciwstawianie naszej suwerennej „metody polskiej" wobec kłamliwej „metody unijnej" może oczywiście przemówić do wyobraźni wielu prawdziwych patriotów. Problem tylko w tym, że nie chodzi wcale o żadną wziętą z sufitu metodę „unijną".

W rzeczywistości tzw. metoda unijna to pomiar obowiązujący na całym świecie. Jest częścią systemu rachunków narodowych (SNA), za stworzenie którego 40 lat temu sir Richard Stone dostał ekonomiczną Nagrodę Nobla (za „polską metodę" nasz rząd może co najwyżej liczyć na nagrodę Narodowego Programu Kopernikańskiego). Obowiązujące powszechnie zasady pomiaru stanu gospodarki i finansów państwa ustaliła międzynarodowa grupa statystyków z najpoważniejszych instytucji (ONZ, Banku Światowego, MFW, OECD i Eurostatu).

Jak słusznie zauważa ministerstwo, zasady SNA nie są aktem prawnym, tylko zaleceniem (tak jak np. pomiar temperatury, którego również nie uchwalił nasz Sejm). To prawda, ale wszystkie cywilizowane kraje, z Polską włącznie, zobowiązały się je stosować we własnej statystyce. I teraz rząd ma z tym kłopot, bo deficytu i długu wyliczonego według zasad SNA nie da się sztucznie obniżyć, przekładając wydatki z kieszeni do kieszeni.

Kiedy w polskiej konstytucji zapisano, że dług publiczny nie może przekroczyć 60 proc. PKB, w umysłach wielu polityków zapaliła się czerwona lampka. Dlatego w ustawie zapisano, że na potrzeby tego wyliczenia możemy dowolnie ustalić własny sposób pomiaru długu. I właśnie to dziś rząd robi, wymazując ze swoich ksiąg dużą część długu, tak jakby go w ogóle nie było. Tyle że on jest, co jasno pokazuje „metoda unijna". To nie jest stłuczenie termometru, żeby nie pokazywał gorączki.

To raczej zastąpienie termometru karteczką, na której lekarz może wpisać dowolną temperaturę, jaka mu przyjdzie do głowy. A to nie służy ani pacjentowi, ani leczeniu, ani samemu lekarzowi.

Witold M. Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, Akademia Finansów i Biznesu Vistula

O co właściwie chodzi z tym liczeniem? NIK, powołując się na dane GUS, ocenia, że deficyt wyniósł w zeszłym roku ponad 160 mld zł, a dług publiczny wzrósł aż o 290 mld zł. Ale dalej stwierdza, że dzięki księgowym sztuczkom nasz rząd stara się ukryć ten wzrost i raportuje „własne" wyliczenie deficytu (pięciokrotnie niższe) i długu (ponad 200 mld zł niższe). Głównie chodzi o 160 mld zł wydatków związanych z pandemią, których rząd nie wydał sam, ale kazał wydać dwóm podległym sobie państwowym instytucjom, nie obciążając swoich rachunków powstałym w ten sposób gigantycznym deficytem.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację