Stuletnia linia kolejowa nr 35 Ostrołęka–Chorzele i dalej do Szczytna jest jedną z tych, które przegrały w XXI w. starcie z motoryzacją, ale dostaną drugie życie dzięki unijnym dotacjom. Na facebookowym fanpejdżu linii 35 pełne optymizmu wpisy pokazują kolejne etapy inwestycji: umacnianie podłoża pod nowe tory na kurpiowskich stacyjkach, początek przebudowy mostu kolejowego na Narwi. Najnowszy wpis – po naszych dzisiejszych informacjach – optymistyczny nie będzie.
Linii do Chorzel, podobnie jak 50 innym odcinkom w kraju, grozi odcięcie od pieniędzy z UE. Biorąc pod uwagę, że dotacje te stanowią aż cztery piąte budżetu, oznaczać to może klęskę programu kolejowego. Wszystko przez chodzenie na skróty. Specustawa kolejowa sprzed kilkunastu lat okazała się niezgodna z prawem UE w kwestii konsultowania decyzji środowiskowych. Latami trwał ping- -pong między domagającą się zmian Brukselą a ociągającą się Warszawą. Wreszcie w 2020 r. Bruksela powiedziała „dość". Cóż tego, że nowela ustawy w końcu trafiła do parlamentu, skoro i tak przetargi na kolei wpadają w poślizg. Podobny problem jest z budową szybkich dróg.
Nietrudno zauważyć, że Bruksela straciła cierpliwość, gdy Polska, niedawny prymus integracji, przesiadła się na oślą ławkę i kontestuje podstawowe dla całej Unii wartości: zasadę rządów prawa, w tym niezależność sądów. Wiele emocji budzi w Polsce kwestia wprowadzenia w UE zasady „dotacje za praworządność". Tymczasem groźba blokowania pieniędzy na inwestycje kolejowe i drogowe pokazuje, że przykręcenie kurka może być skutkiem znacznie drobniejszych grzechów. Taryfa ulgowa się skończyła, szkoda, że ofiarą tego mogą paść linie kolejowe, takie jak ta do Chorzel.