Aktualizacja: 11.11.2021 21:00 Publikacja: 11.11.2021 21:00
Foto: Bloomberg
To dobrze, że od kilkunastu lat odbywają się szczyty G20. Jest to forum zdecydowanie bardziej reprezentatywne dla ludzkości i światowej gospodarki niż spotkania przywódców bogatych krajów,G7, zapatrzonych głównie we własne interesy, czy też grupy BRICS, którego kraje członkowskie, Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i Republika Południowej Afryki, z jednej strony w istocie mało łączy, a z drugiej bynajmniej nie reprezentują one tej niebogatej reszty świata.
Grupa G20 – a dokładniej G43, gdyż obejmuje ona 19 państw oraz Unię Europejską, w skład której poza trzema największymi krajami już policzonymi w ugrupowaniu, tj. Niemcami, Francją i Włochami, wchodzą jeszcze 24 inne państwa, w tym Polska – to dodatkowy, obok organizacji międzynarodowych, mechanizm koordynacji polityki w skali ogólnoświatowej. Taka koordynacja w obliczu niestabilnego świata jest obecnie szczególnie potrzebna. Jak zawsze, tak i tym razem oczekiwania wobec szczytu G20 były ogromne, a dostarczył on – również jak zawsze – mniej, niż się spodziewano. Jednakże nawet i to, co w Rzymie postanowiono, ma znaczenie.
Choć od agresji Rosji europejskie wydatki na obronność szybko rosną, to i tak są znacznie mniejsze niż pod koniec zimnej wojny. Ale to się zmieni, i to cieszy. Martwi jednak polska impotencja przemysłowa.
Wojna wyrwała Europę z letargu. Spowodowała konieczność rewizji modelu rozwoju, przemyślenia Zielonego Ładu, odnowy przemysłów zbrojeniowego i ciężkiego. Zapewne też przebudowy agendy socjalnej. Ale tym, co odbiło się naszej gospodarce najmocniej i najtrwalej, to zmiana realiów rynku pracy.
Niezależnie od tego, czy po wyborach CDU wejdzie w koalicję z SPD czy z Zielonymi, Niemcy są w zupełnie innym położeniu niż w 2009 r., kiedy za jeden z największych problemów uważana była relacja długu do PKB, sięgająca wtedy około 80 proc. W tegorocznych wyborach obok kwestii migrantów najważniejsza jest gospodarka.
W produkcji sprzętu AGD od lat byliśmy numerem jeden w Europie, podobnie jak w transporcie międzynarodowym czy wytwarzaniu mebli. Ale teraz we wszystkich trzech sektorach tracimy pozycję. Bo stajemy się za drodzy.
Podobno postęp polega na tym, że światem przestają rządzić prawa dżungli zastąpione prawami zdrowego rozsądku. Czasem to się jednak cofa.
Kuba wychodzi z uporczywych ciemności i ciągłych awarii dostawców energii elektrycznej. Do 2028 r. powstaną na wyspie 92 parki fotowoltaiczne paneli słonecznych dostarczonych przez Chiny. Pierwszy z nich został zainaugurowany w Hawanie.
Mocne fundamenty rynkowe, które odzwierciedlają przyszły niedobór uprawnień do emisji CO₂ na rynku, powinien wspierać wzrost ceny uprawnień w kolejnych latach. To zła informacja dla przemysłu także polskiego. Rząd zabiega o zmiany, aby pula uprawnień się zwiększyła.
Wdrożenie unijnego rozporządzenia metanowego, prace nad zmianami w prawie geologicznym i górniczym oraz przyszłość kopalni Bielszowice omawiano podczas piątkowego posiedzenia Zespołu Trójstronnego ds. Bezpieczeństwa Socjalnego Górników w Katowicach.
Sejm w piątek uchwalił nowelizację ustawy o rynku mocy, przewidującą możliwość przeprowadzenia dogrywkowych aukcji rynku mocy na rok 2029 i - jeśli będzie to potrzebne - na 2030. Pozwoli ona na powstanie elektrowni gazowych. Chodzi szczególnie o projekty elektrowni gazowej w Kozienicach (Enea) i w Gdańsku (Energa/Orlen).
Prąd z pierwszej elektrowni jądrowej, która ma powstać w Choczewie, ma kosztować 470-550 zł za MWh. Zmniejszenie kosztów inwestycyjnych pozwoli obniżyć tę cenę, ale przekroczenie budżetu oznaczać będzie wyższą cenę - wynika z opublikowanego wniosku notyfikacyjnego pomoc publiczną polskiego rządu. Z dokumentu wynika, że elektrownia powstanie rok później niż planowano. Bruksela wyraziła już swoje wątpliwości, które jednak nie przesądzają sprawy.
Nowa odsłona programu dotacji do termomodernizacji "Czyste Powietrze" ruszyć ma zgodnie z planem, a więc pod koniec marca - zapewnia Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Fundusz wnioskuje o dodatkowe pieniądze z EBI rzędu 10 mld zł.
Wkrótce rozpocznie się proces Energy Transfer Partners przeciwko Greenpeace. Gigant na amerykańskim rynku energetycznym żąda, by organizacja ekologiczna zapłaciła 300 milionów dolarów odszkodowania za działanie na szkodę kontrowersyjnego projektu rurociągu Dakota Access Pipeline.
Mali i średni przedsiębiorcy, którzy na czas nie pomyśleli o nowych umowach za zakup energii, już po zakończeniu mrożenia cen prądu, mają jeszcze szansę spróbować zmniejszyć swoje zbyt wysokie rachunki. Wszystko zależy od taktyki negocjacyjnej.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas