W ubiegłym tygodniu podczas dwóch paryskich spotkań przedstawiciele polskich przedsiębiorców zachęcali francuskie firmy do wejścia na nasz rynek. Podkreślali m.in., że mamy dobrą organizację i świetne przygotowanie polskich pracowników. Sektor prywatny robi to, co powinien robić także państwowy. Ten ostatni jednak nie dość, że nie pomaga, to jeszcze sypie piach w szprychy. I to od samego początku! To bowiem, co czeka na Okęciu na korzystających z zaproszenia do Polski biznesmenów, wygląda jak mało zabawny żart.
Wylatujący z Paryża przechodzą szczegółową kontrolę. Przy wejściu do samolotu muszą okazać „paszporty covidowe" lub negatywne wyniki testów. Na pokładzie są wielokrotnie informowani o konieczności noszenia maseczek i zachowania tzw. dystansu społecznego oraz o wysiadaniu zgodnie z zajmowanymi miejscami.
A po wylądowaniu na Okęciu? Mimo wielu wolnych „rękawów" samolot zatrzymuje się „w polu". Pasażerowie z prawie pełnego samolotu są upychani jak sardynki w jednym autobusie, który następnie rusza w „podróż" po lotnisku. Pierwszy postój to punkt wykonywania testów. Po dłuższej chwili i interwencji kierowcy pojawia się pracownik lotniska i pyta stłoczonych pasażerów (zarówno po polsku, jak i angielsku), czy ktoś chce wykonać test. Czy zaświadczenia i testy z Paryża przedawniły się w trakcie lotu? A może pasażerowie wożeni po lotnisku bez zachowania dystansu już coś złapali?
Brak odpowiedzi i autobus rusza w dalszą trasę. Pasażerowie są następnie „wypakowywani" w jednym miejscu wraz z nieszczęśnikami z innych samolotów. Do akcji wkraczają dowódca i trzech pracowników Straży Granicznej, którzy przeprowadzają kontrolę paszportów i zaświadczeń. Aż trzech na setki przylatujących, bo dowódca tylko dowodzi... Zdecydowanie za mało! Pewnie ich koledzy są oddelegowani na granicę i poszukują kolejnych kart pamięci „uchodźców". Koniecznie ze zdjęciami, które ich zwierzchnik będzie mógł pokazywać na kolejnych konferencjach prasowych.
Po niemal dwóch latach walki z pandemią okazuje się, że ani PPL, ani LOT nie radzą sobie z wdrożeniem logicznych i sprawnych procedur. Takich, jakie obowiązują w poważnych, normalnych krajach. Że sytuacja jest zła, pokazuje chociażby najnowszy ranking Skytrax. Polski narodowy przewoźnik uplasował się w nim dopiero na 68. miejscu. Wyprzedziły go nie tylko Air France, British Airways czy Lufthansa, ale nawet rosyjski Aerofłot.