Na początku listopada zarządzanie systemem od Kapscha miał odebrać Główny Inspektorat Transportu Drogowego, który delegował zadania do innych instytucji państwowych, w tym do Instytutu Łączności, który zdecydował się na negocjacje z obecnym operatorem. Jest to sygnał, że Kapsch ma ratować rząd i Główny Inspektorat Transportu Drogowego. Przerażono się operacji dekompozycji tego systemu. Jeżeli urzędnicy będą się słuchać Kapscha to płynnie przejdziemy okres zmian w systemie poboru opłat drogowych.

Cała sytuacja pokazuje to jak źle rozegrano całą sprawę - zaczynając od przetargu zorganizowanego przed Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, który nie wiadomo na co był. To był konkurs piękności – co kto chce zrobić, to niech składa ofertę. Zamiast zrobić jasny przetarg na kontynuację obecnego systemu z jakimiś unowocześnieniami. Następnie wszystko się rozeszło. Jedna część systemu idzie do jednej firmy, potem są tryby przyśpieszone postępowań – tłumaczone jest to słusznie tym, że jest za pięć dwunasta. To wszystko powinno być dużo lepiej zorganizowane, gdyż są to duże pieniądze. Postępowanie GDDKiA było zorganizowane za późno i było rozwleczone. Mam nadzieję, że Kapschowi uda się spiąć razem ten system, bo jak mówiłem rozpoczęto jego dekompozycję. Gdyby nie ta interwencja to moglibyśmy spodziewać się strat i mniejszych wpływów do Krajowego Funduszu Drogowego.

Teraz mamy też za dużo stron zaangażowanych w cały proces. Do tej pory była tylko GDDKiA, która współpracowała z Kapschem. System miał działać i Dyrekcja nie musiała sprawdzać, gdzie Kapsch zamawia kawę, a gdzie rozbudowę infrastruktury. I tak to powinno wyglądać, ale przez nieudolny przetarg zaczęto rozdrabniać coś, czym powinna zająć się jedna firma z doświadczeniem. W wyniku tego rozdrobnienia systemem zaczęły zajmować się podmioty z doświadczeniem szczątkowym, w jednym aspekcie, albo z doświadczeniem w innych technologiach. Teraz zauważono, że grozi nam katastrofa i ktoś poszedł po rozum do głowy by poprosić Kapscha o pomoc. Miejmy nadzieję, że firma poradzi sobie w nowym środowisku, współpracując z rozdrobnionymi podmiotami.

Najdziwniejsze w całej sytuacji jest to, że Główny Inspektorat Transportu Drogowego, który miał zająć się operowaniem systemem delegował wszystkie kompetencje w tej sprawie i nie ma już ich żadnych. Zresztą we wszystkich postepowaniach przetargowych, wyjaśniano tryby przyśpieszone brakiem kompetencji Inspektoratu. Pobór opłat lepiej, gdyby pozostał w GDDKiA, gdyż Dyrekcja ma większe doświadczenie. Inspektorat został powołany w innych celach, ale ma wielkie ambicje i bierze wszystko, tworząc misz-masz kompetencji. To mogło zaszkodzić poborowi opłat.

- Adrian Furgalski, Zespół Doradców Gospodarczych TO.