Jubiler od pokoleń

Wojciech Kruk. Kierowana przez niego grupa ma za sobą najlepszy rok w historii. Nie zamierza zwalniać tempa, zapowiada ostrą walkę o klientów

Publikacja: 13.02.2008 01:02

Jubiler od pokoleń

Foto: Reporter

Ojciec zawsze mu powtarzał, że trudno być bogatym jubilerem w biednym kraju.

– Nie chcemy ludzi onieśmielać wizerunkiem marki luksusowej – mówi Wojciech Kruk, główny udziałowiec poznańskiej firmy jubilerskiej, drugiej co do wielkości na polskim rynku.

Pierwszy milion – według ówczesnej wartości złotego, która nie była wysoka – zarobił jednak nie na kosztownych precjozach, ale na jabłkach. A to dlatego, że jego rodzina miała sad. Wraz z kolegami zbierał owoce i sprzedawał taniej niż okoliczni sadownicy. Na rynku owoców brakowało, więc nie mieli żadnych kłopotów ze zbytem. Zarobione pieniądze wydawali na wakacje.

Szybko jednak zaczął pracę w rodzinnej firmie jubilerskiej. W 1974 r. przejął zakład od ojca. Rewolucyjnym pomysłem na biznes okazała się maszyna do przekłuwania uszu. Klientki, które kupiły w sklepie W. Kruka kolczyki, mogły na miejscu je założyć. Do obsługi cennej maszyny zatrudnił lekarza. Powodzenie tego pomysłu przerosło jego oczekiwania – zakładano kolczyki nawet 40 – 50 klientkom dziennie. Firma szybko się rozwijała, otwierała salony w kolejnych miastach. W 1996 roku jej stery przejął Jan Rosochowicz, który do dziś jest jej prezesem.

W ten sposób Wojciech Kruk zyskał czas na swoje hobby. Bo chociaż jak przystało na członka rodziny z tradycjami w jubilerstwie, nie unikał w życiu innej działalności. Zajmował się polityką – został nawet senatorem. Jest też znanym miłośnikiem golfa, udziela się w organizacjach biznesowych, m.in. Wielkopolskiej Izbie Przemysłowo-Handlowej, Polskiej Radzie Biznesu.

Pod nowym kierownictwem firma weszła na giełdę, przejęła też włoską markę odzieżową Deni Cler, sprzedająca luksusową odzież damską. Jednak początkowo kapitalizacja W. Kruk była bardzo niska – wyniki nie były rewelacyjne, branża jubilerska w Polsce przeżywała wtedy ciężki okres. Nie pomogło też uruchomienie marki odzieżowej Mia Piu, która mimo milionowych inwestycji nie przyjęła się na rynku.

– Zrobiliśmy to za wcześnie, rynek nie był gotowy. Teraz byłby to wielki sukces – mówi Kruk.

Choć od lat nie zarządza już firmą, jest przewodniczącym rady nadzorczej – nie oznacza to, że wycofał się z życia spółki. Jego pomysłem był krzemień pasiasty, który wypatrzył podczas pobytu w Sandomierzu. Spodobał się – dzisiaj można go kupić w salonach firmy i był to jeden z hitów. Firma nie nadążała z produkcją tej kolekcji.

Jego marzeniem jest, by jedno z dwójki dzieci wygrało konkurs na eksponowane stanowisko w firmie. Na razie syn i córka poznają jej działanie od podstaw i w wolnym czasie pomagają w sklepach.

Ojciec zawsze mu powtarzał, że trudno być bogatym jubilerem w biednym kraju.

– Nie chcemy ludzi onieśmielać wizerunkiem marki luksusowej – mówi Wojciech Kruk, główny udziałowiec poznańskiej firmy jubilerskiej, drugiej co do wielkości na polskim rynku.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Marek Tatała: Czy deregulacja się opłaca?
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Niemiecka bazooka finansowa odpali przemysł
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czy Europa może być znów wielka?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Donald Trump rąbie siekierą, Europa odpowiada skalpelem
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Opinie Ekonomiczne
Bjørn Lomborg: Skąd wziąć pieniądze na obronę Europy
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń