Wzrost cen żywności jest najbardziej dotkliwy. Żywność i napoje alkoholowe podrożały w ciągu roku o 8 proc., co – uwzględniając ich udział w koszyku inflacyjnym – oznacza, że spowodowały mniej więcej połowę wzrostu całego wskaźnika CPI. Najgorzej oczywiście wygląda w związku z tym sytuacja grup społecznych o najniższych dochodach, na przykład emerytów i rencistów. Wzrost cen żywności nie wynika z lokalnych problemów, np. wiosennych przymrozków, choć one z pewnością nie pomagają. To tendencja ogólnoświatowa, której nasilenie nastąpiło w drugiej połowie 2007 r. i wiązało się ze wzrostem zapotrzebowania głównie ze strony państw Dalekiego Wschodu. Nie jesteśmy zatem w stanie poradzić sobie z tym problemem w krótkim czasie.

Wzrost cen nośników energii także wynika z tendencji ogólnoświatowej. Z tym że początek roku to zwyczajowo skokowy wzrost cen regulowanych, głównie energii elektrycznej i gazu. W 2008 r. był szczególnie dotkliwy. W przypadku ropy i gazu pomaga nam rosnący kurs złotego, ale nie jest on w stanie zniwelować niekorzystnych zmian.

Nie ma zaś problemu z tak zwanymi popytowymi składnikami koszyka inflacyjnego. Wręcz przeciwnie, często dochodzi tu do znaczących spadków cen, jak choćby w przypadku odzieży i obuwia. Nie oznacza to, że rosnąca konsumpcja nie zagrozi stabilności cen w tych grupach towarów. Na razie jednak problemu nie ma, pomaga nam silna konkurencja, widoczna np. w branży AGD i RTV, oraz umacniający się złoty.

Fakt jest jednak faktem – inflacja rośnie. Rada Polityki Pieniężnej nie ma zatem wyjścia i musi posługiwać się jedyną bronią, którą dysponuje, czyli stopami procentowymi. Broń ta nie ma żadnego wpływu na ceny żywności lub nośników energii. I to jest największy problem całej sytuacji: trzeba przyhamować konsumpcję, co oczywiście wpłynie na wzrost gospodarczy, mimo że to nie rosnąca konsumpcja wypchnęła inflację poza górną granicę przyjętego przez RPP celu inflacyjnego. Oczywiście podwyżki stóp i tak byłyby konieczne, konsumpcja może bowiem doprowadzić w przyszłości do niekorzystnych zmian, ale z pewnością nie w takiej skali. Nie ma jednak wyjścia, rosnące oczekiwania inflacyjne mogą być dodatkowym czynnikiem wzrostu CPI w przyszłości. W atmosferze gorącej walki o wyższe wynagrodzenia, szczególnie w sferze budżetowej, obserwowany wzrost cen jest dodatkowym bodźcem do nacisku na pracodawców. A wyższe wynagrodzenia mogą doprowadzić do niebezpiecznego wzrostu konsumpcji.

Marek Zuber, ekonomista Dexus Partners