Gospodarcze tłoki Unii wymagają remontu

Panie i panowie, pora zapiąć pasy! Samochód marki UE, do którego wsiedliśmy w 2004 roku, od jakiegoś czasu zarzuca na zakrętach. Co gorsza, nie wiadomo, dokąd jedzie

Publikacja: 10.05.2010 20:49

Teraz jednak także poczuliśmy, że gwałtownie przyspieszył, bo do cylindrów gospodarek Starego Kontynentu wstrzyknięto właśnie z pomocą Międzynarodowego Funduszu Walutowego nowy dopalacz: program stabilizacji.

Ów dopalacz – plan o wartości 750 mld euro – spowodował (po panicznej wyprzedaży w ubiegłym tygodniu) największy od 17 miesięcy jednodniowy wzrost indeksów na giełdach świata. Przyczynił się też do gwałtownego umocnienia się złotego wobec euro.

To największa akcja interwencyjna instytucji międzynarodowych od czasu tej, która nastąpiła po upadku amerykańskiego banku Lehman Brothers. Wtedy celem interwencji było powstrzymanie załamania rynków finansowych w 2008 roku. Co dziś skłoniło przywódców Unii Europejskiej do podjęcia tak dramatycznych kroków? Co takiego się wydarzyło, że w końcu zaczęto poważnie traktować problemy finansowe Grecji?

Pewnie nic by się nie zmieniło, gdyby nie inwestorzy, czyli – jak mówią złośliwi – spekulanci finansowi. Gdyby nie ich atak na euro, greccy urzędnicy wciąż dostawaliby 13. i 14. pensję, a na emeryturę przechodzili w wieku nieco ponad 50 lat. Teraz – mimo sprzeciwu ateńskiej ulicy – będzie musiało się to zmienić.

Oczywiście przy okazji spekulanci zarobili krocie. Ale – to paradoks – powinniśmy być im wdzięczni, bo ich działania pomogą zracjonalizować także politykę gospodarczą Portugalii czy Hiszpanii.

Co teraz powinniśmy zrobić, by program stabilizacji nie wywołał tylko chwilowego wzrostu mocy silnika? Zniszczone gospodarcze tłoki Unii trzeba zacząć nareszcie remontować na serio, a nie tylko w deklaracjach i na papierze.

Niestety w naszym polskim warsztacie wciąż panuje opinia, że lepiej nic nie robić. Czyżby także nasz rząd czekał, aż do działań zmobilizują go spekulanci?

Teraz jednak także poczuliśmy, że gwałtownie przyspieszył, bo do cylindrów gospodarek Starego Kontynentu wstrzyknięto właśnie z pomocą Międzynarodowego Funduszu Walutowego nowy dopalacz: program stabilizacji.

Ów dopalacz – plan o wartości 750 mld euro – spowodował (po panicznej wyprzedaży w ubiegłym tygodniu) największy od 17 miesięcy jednodniowy wzrost indeksów na giełdach świata. Przyczynił się też do gwałtownego umocnienia się złotego wobec euro.

Opinie Ekonomiczne
Marcin Piątkowski: Jak pobudzić inwestycje prywatne
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Opinie Ekonomiczne
Guntram Wolff: Strefa euro musi wzmocnić wsparcie militarne dla Bałtów
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Krótszy tydzień pracy, czyli koniec kultury zapieprzu
Opinie Ekonomiczne
Ekonomiści: Centralny czy Ukryty Rejestr Umów?
Opinie Ekonomiczne
Aneta Gawrońska: Od wojny w koalicji mieszkań nie przybędzie