To zjawisko jest polskim fenomenem – regularnie, choć zazwyczaj w sezonie letnim, w kraju pojawiają się pogłoski, że cukier ma zaraz zacząć drożeć. Ludzie rzucają się do sklepów, towar faktycznie drożeje, ale nikogo to nie powstrzymuje przed zakupami. Gdy dziennikarz niemieckiej gazety poprosił mnie kiedyś o opinię na temat tego zjawiska, okazało się, że chyba tylko Polak jest w stanie zrozumieć ten mechanizm.
Panika się kończy, zaczyna się wielkie poszukiwanie winnych, których nigdy nie ma – ostatnio w śledztwo próbowano włączyć nawet UOKiK.
Ale konsumenci coś długo trzymają się w ryzach, więc producenci mają okazję ponownie zderzyć się z bolesną prawdą, iż cukru po prostu produkujemy za dużo. To kolejna branża, w której niemające nic wspólnego z logiką czy wolnym rynkiem rozwiązania cementują archaizm w postaci wspólnej polityki rolnej. Bez względu na wszystko państwo ma do wykorzystania kwotę na produkcję cukru i czy jej potrzebuje czy nie, i tak rzuci ją na rynek. Przecież zawsze można dorzucić rekompensaty czy dopłaty do eksportu na jakiś odległy rynek.
System ma się doskonale – ceny spadają, ale bynajmniej nie w przypadku towarów powstających głównie z cukru, czyli choćby słodyczy. I wcale się na to nie zanosi. Zresztą idzie sezon świąteczny tradycyjnie słodyczami stojący, więc nikt nie będzie teraz strzelał sobie w stopę.
Czy ktoś jest jeszcze zaskoczony? Poczekajmy zatem na kolejną nieoczekiwaną „panikę cukrową" ?– producenci wyczyszczą magazyny, sklepy pozbędą się zapasów po najwyższej cenie, a konsumenci po raz kolejny dadzą się nabić w butelkę.