To, co usłyszałem ostatnio, tylko potwierdza moje przekonanie, że nadal jesteśmy w lesie i żadne doraźne środki nic tu nie pomogą. Potrzebny jest wstrząs albo zupełna przebudowa systemu. Mam bowiem przeświadczenie, że pieniądze wypływają bokiem.
Na początek historia, która każe mocno zastanowić się nad tym, w jakim świecie żyjemy i czy przypadkiem ktoś tu kogoś nie naciąga. Znajoma dostaje skierowanie od lekarza rodzinnego do chirurga onkologa, by ten sprawdził znamię na skórze. Po miesiącu oczekiwania udaje się jej dostać na wizytę. I tu pierwsza niespodzianka: recepcjonistka pyta, czy wizyta do pana X zlecona jest jako do onkologa, chirurga czy chirurga onkologa? Kolejna niespodzianka przed gabinetem. Spora liczba pacjentów zapisana praktycznie na tę samą godzinę. Różnice pięciominutowe. Czyżby tak fantastyczny lekarz, który potrafi w pięć minut sprawdzić, o co chodzi, obejrzeć pacjenta i zdecydować co dalej? Znam bardzo zdolnych lekarzy, ale tak szybkiego nie spotkałem. I obym nigdy nie spotkał. Trzecie zaskoczenie już w gabinecie. Lekarz po błyskawicznym wywiadzie informuje że on nie ma narzędzi, by sprawdzić znamię. Zaprasza do prywatnej kliniki, w której przyjmuje. Tam narzędzia są. Czas wizyty: trzy minuty. Do gabinetu wchodzi kolejny pacjent.