Rynek mieszkaniowy podbijają inwestorzy skupujący lokale na wynajem. Jak wynika z analiz portalu Domiporta.pl i firmy Home Broker, średnia rentowność lokali na wynajem w największych miastach to 5,35 proc. rocznie. Najwięcej, bo 6,81 proc., można zarobić w Gdańsku. W Warszawie jest to 5,63 proc., we Wrocławiu – 5,33 proc., a w Krakowie – 4,86 proc.
Zaostrzone apetyty inwestorów starają się zaspokoić deweloperzy. Budują kolejne bloki z dobrymi adresami i takimi udogodnieniami, jak przechowalnie bagażu i recepcje.
Liczy się czas
– Z naszych badań wynika, że mniej więcej co trzecie mieszkanie z oferty najbardziej liczących się deweloperów jest kupowane w celach inwestycyjnych – mówi Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl. – Popyt inwestorów na lokale w poszczególnych inwestycjach jest bardzo zróżnicowany. Są osiedla, gdzie inwestorzy kupują kilka–kilkanaście procent oferowanych lokali, ale są i takie, gdzie udział ten przekracza 50 proc. Zależy to od lokalizacji, ceny i standardu.
Dodaje, że w przypadku najbardziej atrakcyjnych osiedli z punktu widzenia inwestorów kupujący mieszkania dla siebie nie mają komfortowych warunków wyboru. – Istnieje coś w rodzaju wyścigu z inwestorami – ocenia Jarosław Jędrzyński. Chcąc kupić lokal na własne potrzeby, nie można sobie pozwolić na długie poszukiwania. – Najlepsze lokale padają łupem nie tylko inwestorów, ale i bardziej zaradnych kupców szukających mieszkania dla siebie.
Marcin Jańczuk, dyrektor z Metrohouse, przyznaje, że duża liczba inwestorów oznacza konieczność podejmowania szybkich decyzji o zakupie. – Klienci poszukujący mieszkań z tzw. segmentu popularnego, czyli kompaktowych lokali dwupokojowych i niewielkich mieszkań trzypokojowych, muszą o nie rywalizować z inwestorami – potwierdza. – Przewagą inwestorów jest to, że wiedzą, czego chcą, są w stanie szybko podejmować decyzje i nie analizują szczegółowo rozkładów mieszkań, ich położenia w budynku, widoku z okna – podkreśla.