Deweloperzy z rynku kapitałowego sprzedali w I kwartale 2021 r. 7,3 tys. mieszkań – o prawie 19 proc. więcej niż w bardzo dobrym, niedotkniętym jeszcze mocno pandemią okresie rok wcześniej. Większość firm zanotowała dwucyfrowe wzrosty, nieliczne spadki to efekt albo bardzo wysokiej bazy, albo wyprzedanej oferty.
Pierwsze miejsce zajmuje Dom Development z 33-proc. wzrostem, do 1084 mieszkań, drugie Robyg z wynikiem 888, o 11 proc. więcej rok do roku, a trzecie Atal, który podpisał 848 umów, o ponad 14 proc. więcej niż rok wcześniej.
Wzmożony popyt napędzany niskimi stopami i niewystarczająca podaż – tak krótko można scharakteryzować stan mieszkaniówki. Nic więc dziwnego, że ceny rosną. Czy jest już bardzo gorąco?
Wieloźródłowy popyt...
– Wyniki raportowane przez największych deweloperów po raz kolejny potwierdzają dużą odporność sektora na pandemię. Niewątpliwie utrzymują się czynniki stymulujące popyt, obserwowane w minionych kilku miesiącach – mówi Agnieszka Mikulska, ekspert rynku mieszkaniowego w CBRE. – Wśród nich na czoło wysuwają się niskie stopy procentowe, które do zakupu skłaniają zarówno osoby chcące zabezpieczyć wartość posiadanych aktywów, jak i osoby posiłkujące się kredytem w sytuacji łagodniejszej polityki kredytowej prowadzonej przez banki – dodaje.
Ekspertka zaznacza, że ogólna sytuacja na rynku pracy charakteryzowana jest przez stosunkowo niskie bezrobocie i wynagrodzenia wyższe niż przed rokiem. Także nastroje konsumentów stopniowo się poprawiają. Deklaracje rządu, że w najbliższych kilku miesiącach zostaną zaszczepieni wszyscy chętni, dają nadzieję stopniowego powrotu do normalności. To z kolei pozwala przewidywać poprawę na rynku najmu. Z kolei praca zdalna i skupienie życia wokół własnego mieszkania spowodowało wzrost popytu związanego z zaspokajaniem nowych potrzeb mieszkaniowych.