Eksperci z działu analiz makro Banku Pekao spodziewają się umiarkowanego spadku sprzedaży mieszkań w tym roku, a w przyszłym stabilizacji, a niewykluczone, że lekkiego wzrostu. Korekta to efekt z jednej strony lockdownu i tymczasowych fizycznych utrudnień, a z drugiej przejściowego pogorszeniem nastrojów konsumentów i inwestorów oraz utrudnienia w dostępie do kredytów.
Ekonomiści prognozują, że w przyszłym roku wzrost bezrobocia będzie umiarkowany i relatywnie szybko powróci optymizm konsumencki. W kolejnych dwóch latach banki powinny łagodzić politykę kredytową, wsparciem popytu będą też wciąż rekordowo niskie stopy procentowe, wypychające gotówkę na rynek nieruchomości.
Jednak odradzający się popyt spotka się z niską podażą wynikającą z wyhamowania inwestycji przez deweloperów. W efekcie w latach 2020–2021 spodziewany jest umiarkowany, kilkuprocentowy średni spadek cen mieszkań, ponadto zróżnicowany, jeśli chodzi o lokalizację i rodzaj mieszkań.
Mocniej tanieć mają lokale typowo pod najem, w mniejszym stopniu mieszkania dostosowane do życia w nowych czasach (przestrzeń do pracy, ogródek, taras). Skoro jednak popyt będzie większy od podaży, już w połowie 2023 r. średnie ceny powinny wrócić do poziomów z tego roku.
Ekonomiści Pekao nakreślili też scenariusz pesymistyczny, przewidujący atak pandemii skutkujący zaostrzeniem ograniczeń w kontaktach i utrudnieniem załatwiania formalności.