Zarząd zapewnia, że z popytem nie ma problemu (bardziej z podażą – z uwagi na słabą wydolność administracji w wydawaniu pozwoleń) i nie ma potrzeby obniżać cen. Wciąż około 40 proc. mieszkań kupowanych jest za gotówkę. Jak podkreślił prezes Jarosław Szanajca, sprzedaż mieszkań stymulowana jest przez realnie ujemne oprocentowanie lokat oraz względnie niskie koszty kredytu.
Lokum jak lokata
Dom Development skupia jak w soczewce to, co dzieje się na szerokim rynku. Eksperci JLL, komentując sytuację w sześciu głównych aglomeracjach, po trzech kwartałach wskazali, że mieszkania są postrzegane jako bezpieczna przystań. Od zawsze duży odsetek kupowali inwestorzy chcący zarobić na wynajmie, a obecnie – w środowisku niskich stóp procentowych i rosnącej inflacji – lokale mają przede wszystkim umożliwić przechowanie wartości oszczędności. Takiej roli nie spełni każde lokum, tylko takie w dobrej lokalizacji i dobrym standardzie – a więc po prostu drogie.
Jak podkreślają eksperci JLL, na taką właśnie ofertę deweloperzy postawili w III kwartale: byli bardzo ostrożni we wprowadzaniu bardzo tanich projektów – bo ta grupa klientów jest najmocniej narażona na skutki kryzysu – a postawili na lokale, na które mogą sobie pozwolić osoby zamożniejsze (gotowe podnieść standard życia) oraz inwestorzy (a na samych bankowych lokatach wciąż „marnuje się" ponad 200 mld zł wobec prawie 300 mld zł przed pandemią). Dane ze stolicy potwierdzają tezę: w III kwartale sprzedaż mieszkań mocno spadła na „taniej" Białołęce, a w „drogim" Śródmieściu i okolicach była stabilna.
Rynek dla zamożnych
– Jedną z teorii wyjaśniających wyższą marżowość deweloperów jest ta mówiąca, że w trudnych czasach z zakupów mieszkaniowych rezygnują najczęściej ci, którzy kupują najtańsze mieszkania – osoby będące na granicy zdolności kredytowej itp. – mówi Marcin Krasoń, ekspert portalu obido.pl. – Ci, którzy przed pandemią mieli dużo pieniędzy, nadal ich dużo mają, więc mogą sobie pozwolić na drogą nieruchomość. W zbiorze sprzedanych mieszkań spada więc odsetek niskomarżowych nieruchomości, co powoduje, że średnia marża rośnie. Dodatkowo w takim okresie deweloper może celowo upłynniać droższe nieruchomości, by poprawić swoją rentowność. Odpowiednie przesunięcie budżetów marketingowych może przynieść taki efekt – podsumowuje.
– Dane Grupy Dom Development na temat bieżącej sprzedaży i wyników działalności operacyjnej są zdecydowanie zadowalające, a przecież znajdujemy się w znacznie pogorszonym środowisku gospodarczym kraju. To jeszcze kilka miesięcy temu nie było tak łatwe do przewidzenia – komentuje Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl. – Dane mówią o utrzymującym się wysokim popycie na mieszkania, w tym w znacznym stopniu na te z wyższej półki. Można z tego wysnuć tezę o dużych zasobach rodzimego kapitału poszukującego w dobie pandemii bezpiecznej przystani, a za taką najwyraźniej uznawany jest rynek mieszkaniowy. Dom Development to co prawda deweloperska marka będąca klasą samą dla siebie, z którą raczej nie należy zestawiać sytuacji całej branży, niemniej świetną sytuację lidera można uznać za dobry prognostyk co do perspektyw rynku w świetle trwającego kryzysu pandemicznego – podsumowuje.