Spory o naukę kochania

W USA trwa dyskusja nad zmianą formy zajęć edukacji seksualnej. Powód? Wzrost ciąż wśród nastolatek. W naszym kraju mamy inny problem: co czwarty uczeń podobnych lekcji w ogóle nie ma

Aktualizacja: 14.12.2007 00:45 Publikacja: 14.12.2007 00:41

Spory o naukę kochania

Foto: Agencja Gazeta

Od 14 lat regularnie topniała ilość amerykańskich nastolatek, które zostawały matkami. Aż do ubiegłego roku, kiedy trend ten uległ zmianie: dzieci urodziło 440 tys. dziewczyn w wieku od 15 do 19 lat, o 3 proc. więcej niż w roku 2005. Niby niewiele, ale wynikami raportu rządowego Centers for Disease Control and Prevention (CDC) zaskoczeni byli sami urzędnicy. Tym bardziej że zanotowano także wzrost przypadków zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową. – To może być nowy trend, ale za wcześnie, by o tym mówić – skomentowała Stephanie Ventura, szefowa CDC.Mimo to wyniki raportu przez niektórych ekspertów zostały zinterpretowane jednoznacznie. – Trzeba zaprzestać finansowania programów edukacyjnych promujących abstynencję seksualną. Nie zapewniają one młodym ludziom informacji, jak zapobiegać ciąży i podejmować odpowiedzialne decyzje – grzmiała Cecile Richardson, szefowa organizacji Planned Parenthood Action Fund. Według niej w ubiegłej dekadzie wydano na nie miliard dolarów.

Jak jednak wynika z raportu innej organizacji, National Campaign to Prevent Teen and Unplanned Pregnency, najbardziej pozytywne efekty wywierają na zachowanie młodzieży programy kompleksowe. Takie, w ramach których promuje się nie tylko antykoncepcję, ale i abstynencję.

Podczas gdy w Stanach Zjednoczonych rozgorzała debata, jak informować młodzież o tak delikatnych sprawach, w Polsce mamy inny problem związany z edukacją seksualną (odbywa się ona w ramach przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie). Jak wynika z badań prof. Zbigniewa Izdebskiego, seksuologa z Uniwersytetu Zielonogórskiego i Uniwersytetu Warszawskiego, 27 proc. uczniów w Polsce w ogóle podobnych zajęć nie miało. Zdaniem naukowca, biorąc pod uwagę fakt, że w niektórych przypadkach ich poziom pozostawia wiele do życzenia, zjawisko braku dostępu młodzieży do informacji jest jeszcze bardziej powszechne. – Osoby zajmujące się zdrowiem publicznym nie w pełni zdają sobie sprawę, jak ważną kategorią jest zdrowie seksualne – uważa Izdebski.

– Młodzież mało wie o dojrzewaniu – przyznaje Barbara Browarczyk, nauczycielka wychowania do życia w rodzinie w Krośnie Odrzańskim. Dzieci w szkole podstawowej, w której uczy, mogą anonimowo, wrzucając kartkę do skrzynki, zadać jej pytanie. Mimo że są spragnione wiedzy, często brakuje im odpowiednich słów, i zamiast nich używają wulgaryzmów. Czy wszyscy uczniowie chodzą na zajęcia? – Zgodę muszą wyrazić rodzice – mówi Browarczyk. – Najczęściej nie zgadzają się ci mniej zaradni życiowo.

16-letnia Hanka z Warszawy pochodzi z dobrej rodziny, a mimo to w takich zajęciach nie uczestniczy. – Teraz ich nie ma. Były w podstawówce – tłumaczy uczennica ostatniej klasy gimnazjum. Skąd więc czerpie wiedzę na temat seksualności człowieka? – Obracam się w towarzystwie, które wie, co należy wiedzieć – odpowiada. Z badań prof. Izdebskiego wynika coś jeszcze. Uczniowie mają nieco inną wizję zajęć niż nauczyciele. Zdaniem młodzieży celem lekcji wychowania do życia w rodzinie powinna być nauka tego, jak uchronić się przed chorobami przenoszonymi drogą płciową czy niepożądaną ciążą. Nauczyciele na pierwszym miejscu stawiają kwestie związane z relacjami między partnerami.

Z roku na rok coraz więcej mieszkańców naszego kraju uważa, że w szkołach powinno się prowadzić tego typu zajęcia – wynika z badania autorstwa prof. Zbigniewa Izdebskiego pt. „Ryzykowna dekada”, które zostało przeprowadzone w 2005 r. Najwięcej Polaków uważa, że w ich ramach powinno się uczyć, jak ochronić się przed chorobami przenoszonymi drogą płciową.

Dr Anne Webb, Wielka Brytania

Rz: Od wielu lat zajmuje się pani edukacją seksualną w Wielkiej Brytanii. Zna też pani sytuację w innych krajach Europy. Jak na tym tle wypada Polska?

Anne Webb: Nie będę udawać, że wiem wszystko na temat sytuacji w Polsce. Mogę tylko powiedzieć, że poprawie stanu zdrowia seksualnego społeczeństwa sprzyja edukacja. Widać to na przykładzie Holandii czy państw skandynawskich, gdzie odnotowuje się niski wskaźnik przenoszenia chorób drogą płciową i aborcji. Wiem, że według oficjalnych danych w Polsce jest on o wiele niższy i wynosi 0,05 (liczba zabiegów na 100 porodów – red.). Jednak, jak mówią moi polscy koledzy po fachu, liczby te są mocno zaniżone. W latach, kiedy zabiegi aborcji ze wskazań społecznych były legalne, około 1/3 ogółu ciąż kończyła się ich przerwaniem.

Jak edukacja seksualna wygląda w Wielkiej Brytanii?

Mój kraj nie stanowi najlepszego wzorca. Mamy dość skomplikowany system oświaty. Sytuacja wygląda inaczej w poszczególnych regionach czy szkołach. Ważne, by edukację seksualną rozpoczynać jak najwcześniej i by przebiegała ona w najbardziej właściwy sposób.

To znaczy?

Już pięciolatki widzą kobiety w ciąży. Warto podjąć z nimi rozmowę, skąd się biorą dzieci. Dopiero w późniejszym wieku przychodzi właściwy moment do omawiania metod antykoncepcji. Warto wtedy, kiedy dziecko zaczyna interesować się tematem seksu. Jedno może mieć wówczas 11, inne 14 lat.

Już od ponad 30 lat Brytyjczycy mają dostęp do bezpłatnego poradnictwa antykoncepcyjnego. Czy skutkuje to dużą świadomością?

Proszę mi wierzyć, że nie narzekam na brak zajęcia. Wielu ludzi chce pogłębiać swoją wiedzę na temat antykoncepcji. By to nie lekarz, ale oni sami mogli podjąć decyzję o wyborze najlepszej dla siebie metody. Sporo pytań dotyczy sposobów ochrony przed chorobami przenoszonymi drogą płciową.

Ale ciągle zdarzają się przypadki niepożądanych ciąż.

Brytyjczycy nie korzystają z antykoncepcji z przeróżnych względów: jedni lubią ryzyko, inni o tym w ogóle nie myślą, jeszcze inni kierują się względami religijnymi.

Myślę, że problem leży w ludzkiej naturze, a także w naturze życia seksualnego. Decyzję o współżyciu często podejmuje się przecież pod wpływem chwili, nie myśląc o antykoncepcji. Stąd zawsze będziemy mieli do czynienia z nieplanowanymi czy niechcianymi ciążami.

W Polsce wychowanie seksualne jest zarówno kwestią polityczną, jak i medyczną. A w pani kraju?

Seks nigdy nie będzie wyłącznie problemem medycznym. Wywołuje zbyt silne emocje.

rozmawiała Izabela Redlińska

wyślij e-mail do autorki i.redlinska@rp.pl

Od 14 lat regularnie topniała ilość amerykańskich nastolatek, które zostawały matkami. Aż do ubiegłego roku, kiedy trend ten uległ zmianie: dzieci urodziło 440 tys. dziewczyn w wieku od 15 do 19 lat, o 3 proc. więcej niż w roku 2005. Niby niewiele, ale wynikami raportu rządowego Centers for Disease Control and Prevention (CDC) zaskoczeni byli sami urzędnicy. Tym bardziej że zanotowano także wzrost przypadków zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową. – To może być nowy trend, ale za wcześnie, by o tym mówić – skomentowała Stephanie Ventura, szefowa CDC.Mimo to wyniki raportu przez niektórych ekspertów zostały zinterpretowane jednoznacznie. – Trzeba zaprzestać finansowania programów edukacyjnych promujących abstynencję seksualną. Nie zapewniają one młodym ludziom informacji, jak zapobiegać ciąży i podejmować odpowiedzialne decyzje – grzmiała Cecile Richardson, szefowa organizacji Planned Parenthood Action Fund. Według niej w ubiegłej dekadzie wydano na nie miliard dolarów.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Nauka
Zaskakujący eksperyment z dzikimi rybami. „Tak, jakby one nas studiowały, a nie odwrotnie”
Nauka
Wilki same się udomowiły? Ciekawy wynik matematycznej symulacji
Nauka
Zaskakujące odkrycie dotyczące jądra Ziemi. Co dzieje się w środku planety?
Nauka
"Ogromne konsekwencje" decyzji Donalda Trumpa. Wstrzymane badania nad HIV i malarią
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Nauka
Naukowcy: Olbrzymi podwodny wulkan może wybuchnąć przed końcem 2025 roku