Tygrys po sąsiedzku - dokument o hodowcy tygrysów

Dennis Hill od ponad 20 lat hoduje tygrysy i zapewnia, że jest gotowy, by skończyć martwy w ich klatce. Czy jest dla mnie lepsza śmierć? – pyta retorycznie

Publikacja: 07.04.2011 18:16

Tygrys po sąsiedzku - dokument o hodowcy tygrysów

Foto: Archiwum

Bohater świetnego amerykańskiego dokumentu od dzieciństwa mieszka na farmie we Flat Rock w Indianie. Klatki z drapieżnikami znajdują się tuż obok jego domu. W szczytowych okresach pod kuratelą Dennisa jest nawet kilkadziesiąt lwów, kilka pum i niedźwiedzi brunatnych. Mężczyzna twierdzi, że zna je na wylot, potrafi odgadnąć ich myśli, a one wiedzą, co on czuje. Na grobie chce mieć figurkę białego tygrysa i napis „robił to, co kochał".

Ale hodowla wielkich kotów nie zawsze była jego pasją. W latach 80. odnosił sukcesy jako właściciel świetnie prosperującej firmy zajmującej się robotami ziemnymi. Zamiast tygrysów trzymał w domu zwykłe mruczki i psy. Weekendy spędzał na jachcie. W garażu stało porsche i kolekcja harleyów. – Fajnie się wtedy żyło. Miałem wszystko i korzystałem z tego – wspomina. Dobra passa się odwróciła, gdy Dennis stracił intratny kontrakt i opuściła go żona. Majątek przepadł, mężczyzna całymi dniami palił metaamfetaminę i grał na gitarze. Dopiero, gdy zajęła się nim policja, postanowił zmienić swoje życie i zainteresował się tygrysami. Pierwszego kupił w 1992 roku za 4,5 tys. dolarów. Potem nabył drugiego i wkrótce doczekał się miotu. Od tamtego czasu sprzedał blisko sto kociaków, zyskując za sztukę od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów.

Liczby pokazują, że hodowla tygrysów może być dochodowym zajęciem i kuszącą propozycją dla ludzi szukających łatwych pieniędzy. Ale często prowadzi do patologii. Eksperci szacują, że w USA przebywa w niewoli więcej tygrysów niż na wolności na całym świecie. W połowie stanów prawo nie zabrania ich posiadania. Ludzie wciąż je rozmnażają i sprzedają do prywatnych zoo, cyrków, ale także domów i mieszkań. Policja musiała interweniować m.in. w nowojorskim Harlemie, gdy się okazało, że ktoś z mieszkańców wielopiętrowego bloku trzymał tygrysa w pokoju.

Dokument obnaża brak wyobraźni hodowców i ich klientów. Tygrysy często żyją w koszmarnych warunkach. Kwitnie handel skórami, kośćmi, zębami. Dobrze sprzedają się wypchane drapieżniki. Filmowcy pokazują niedoskonałości amerykańskiego prawa i rozbieżne opinie zwykłych ludzi dotyczące trzymania dzikich zwierząt w domach. W samym centrum tej historii jest Dennis Hill, któremu inspektorzy odbierają licencję i zmuszają do pozbycia się większości zwierząt...

Tygrys po sąsiedzku

Bohater świetnego amerykańskiego dokumentu od dzieciństwa mieszka na farmie we Flat Rock w Indianie. Klatki z drapieżnikami znajdują się tuż obok jego domu. W szczytowych okresach pod kuratelą Dennisa jest nawet kilkadziesiąt lwów, kilka pum i niedźwiedzi brunatnych. Mężczyzna twierdzi, że zna je na wylot, potrafi odgadnąć ich myśli, a one wiedzą, co on czuje. Na grobie chce mieć figurkę białego tygrysa i napis „robił to, co kochał".

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Kultura
Polska kultura na EXPO 2025 w Osace
Kultura
Ile czytamy i jak to robimy? Młodzi więcej, ale wciąż chętnie na papierze
Kultura
Podcast „Rzecz o książkach”: Noblistka z Korei śni o podróży do Zakopanego